dzieliśmy, mówią, że mieszkanie otwarte, że tedy musiano w niem prowadzić jakąś robotę, ale, przechodząc, nie zwróciliśmy uwagi i nie pamiętamy, czy byli tam wówczas robotnicy, czy nie“.
— Hm. Tyle więc tylko jest na uniewinnienie, że bili się ze sobą i śmieli się. Przypuśćmy, że jest to dowód silny, lecz... Pozwól — że teraz: jakże ty sam objaśniasz ten fakt? Czem tłumaczysz znalezienie kolczyków, skoro istotnie on je tak znalazł, jak zeznaje?
— Jak ja tłumaczę? Ale co tu tłumaczyć: rzecz jasna! Przynajmniej droga, po której trzeba prowadzić sprawę, jest jasna i dowiedziona, i właśnie dowiodło jej pudełko. Rzeczywisty morderca upuścił te kolczyki. Morderca był na górze wtedy, gdy Koch z Piestrjakowem stukali, i siedział zamknięty. Koch pośpieszył się i zeszedł na dół; wtedy morderca wyskoczył i pobiegł także na dół, bo już nie miał innego punktu wyjścia. Na schodach schował się przed Kochem, Piestrjakowem i stróżem do pustego mieszkania w tej właśnie chwili, kiedy Michał i Mikołaj wybiegli stamtąd, przeczekał za drzwiami, podczas gdy stróż i tamci przechodzili na górę, przeczekał aż kroki ucichły i zeszedł na dół jak najspokojniej akurat w tej samej chwili, gdy Michał z Mikołajem wybiegli na ulicę, wszyscy się rozeszli i nikogo nie było w bramie. Może go i widziano, ale nie zwrócono nań uwagi; alboż to mało ludzi przechodzi? A pudełko upuścił z kieszeni, gdy stał za drzwiami i nie spostrzegł tego, bo nie miał na to czasu. Pudełko jasno dowodzi, że on tam stał właśnie. Oto wszystko!
— Zręcznie! Nie, bracie, to za zręcznie! Za zręcznie!
— Ale dlaczego, dlaczego?
— Dlatego, że wszystko się złożyło za pomyślnie... i związało się, jak w teatrze.
— E-ech — zawołał Razumichin, ale w tej samej chwili drzwi się otworzyły i weszła osobistość nowa, nikomu z obecnych nieznana.
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/152
Ta strona została uwierzytelniona.
— 146 —