i ośmieszono wiele szkodliwych przesądów... Jednem słowem, jesteśmy bezpowrotnie odcięci od przeszłości, a to, mojem zdaniem, już coś warte...
— Wyrecytował!... Rekomenduje się — wymówił nagle Raskolnikow.
— Co? — zapytał pan Piotr, nie dosłyszawszy, ale odpowiedzi nie otrzymał.
— To wszystko racja — pospieszył wstawić Zosimow.
— Nieprawdaż? — ciągnął pan Piotr, mile spojrzawszy na Zosimowa. — Zgódź się pan sam — mówił dalej — zwracając się do Razumichina, ale już z odcieniem pewnego triumfu i wyższości, i o mało nie dodał: „młodzieńcze“ że istnieje dobrobyt, czyli, jak dziś mówią, postęp, choćby w imię nauki i prawdy ekonomicznej.
— Ogólnik!
— Nie, nie ogólnik! Jeśli mnie, naprzykład, mówiono dotąd: „kochaj“ i pokochałem, to co stąd wynikło? — ciągnął pan Piotr może ze zbytnim pośpiechem — wynikło to, że darłem szatę na wpół, dzieliłem się nią z bliźnim, i obaj zostawaliśmy do połowy goli, czyli, jak mówi przysłowie: „przy jednym ogniu dwóch pieczeni się nie upiecze“. Nauka zaś twierdzi: kochaj przedewszystkiem samego siebie, bo wszystko na świecie opiera się na interesie osobistym. Ukochasz samego siebie, to i wygodę mieć będziesz i szaty całe. Zaś prawda ekonomiczna dodaje, że im więcej jest w społeczeństwie interesów prywatnych i, że tak powiem, szat całych, tem więcej ma ono twardych podstaw i tem prędzej dają się w niem przeprowadzić sprawy ogólne. Tak więc, pracując wyłącznie i jedynie dla siebie, już tem samem właśnie pracuję jakby dla wszystkich, i zmierzam do tego, ażeby mój bliźni otrzymał trochę więcej, niż podartą szatę, i to już nie z ofiar prywatnych, lecz wskutek dobrobytu powszechnego. Myśl prosta, ale na nieszczęście, nazbyt długo nie dająca się przeprowadzić, przesłonięta zachwytami i marzycielstwem, a przecie, niewiele zdaje się, potrzeba dowcipu, ażeby się domyślić...
— Daruj pan, ja także nie mam zbyt wiele dowcipu — ostro przerwał Razumichin — i dlatego dajmy temu pokój. Ja bo nawet umyślnie zacząłem o tem mówić, całe bowiem to gadulstwo, pocieszanie siebie, wszystkie te nieskończone, nieustanne ogólniki, i ciągle jedno wkoło, do
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/159
Ta strona została uwierzytelniona.
— 153 —