„Dość!“ — wymówił stanowczo i uroczyście — „precz złudzenie, precz fałszywe strachy, precz mary!... Jest życie! Czyliż nie żyłem przed chwilą? Nie umarło jeszcze moje życie wraz ze zgonem starej fanciarki! Wieczny jej odpoczynek i — dość, mateczko, czas się uspookić! Królestwo rozsądku i światła teraz! i... i woli, i siły... i zobaczymy teraz! Zmierzymy się teraz!“ — dodał gwałtownie, jakby zwracając się do jakiejś ciemnej siły i wyzywając ją. „A jednak decydowałem się już żyć na łokciowej przestrzeni!“
„Jestem bardzo słaby w tej chwili, ale... zdaje się, cała choroba minęła. Wiedziałem, że przejdzie, gdym wyszedł poprzednio. Dobrze więc: dom Ponczykowa, to dwa kroki. Muszę być u Razumichina, choćby i nie dwa kroki...
niech sobie wygra zakład!... Niech i on się ucieszy — niech tam, nic nie szkodzi!... Siły, siły potrzeba: bez sił nic się nie zrobi; a siłę należy zdobywać także siłą, tego właśnie oni nie wiedzą“ — dodał z dumą i zarozumiałością, i odszedł, ledwie powłócząc nogami, z mostu. Duma i zarozumiałość wzrastały w nim z każdą chwilą; za minutę nie był już tym samym człowiekiem, co w poprzedniej minucie. Cóż się jednak takiego stało, co go tak przeobraziło? Sam nie wiedział co; wydało mu się, jak tonącemu brzytwa, wydało mu się, że i on jeszcze „może żyć, jest jeszcze życie, że nie umarło jego życie wraz ze zgonem starej fanciarki“. Może wnioskował zbyt pospiesznie, ale nie myślał o tem.
„Prosiłem jednak, aby się pomodliła za Rodjona“ — błysnęło mu nagle w głowie — „tak, tak to... na wszelki wypadek!“ — dodał i sam zaraz roześmiał się z tego dzieciństwa. Był w najwyborniejszym usposobieniu.
Z łatwością odszukał Razumichina; w domu Poczynkowa znano już nowego lokatora i stróż zaraz wskazał mu drogę. Już z połowy schodów można było rozróżnić gwar i ożywioną rozmowę dużego zebrania. Drzwi na schody były otwarte naoścież; słychać było krzyki i sprzeczki. Pokój Razumichina był dość duży, zebranie zaś składało się z piętnastu osób. Raskolnikow zatrzymał się w przedpokoju. Tu, za przepierzeniem dwie sługi krątały się przy dwóch samowarach, przy butelkach, talerzach i półmiskach z pierogami i przekąskami, przyniesionemi z kuchni. Raskolnikow posłał po Razumichina.
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/201
Ta strona została uwierzytelniona.
— 193 —