Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/208

Ta strona została uwierzytelniona.
— 200 —

— Więc to prawda? — zawołała pani Pulcherja.
— Do jutra, bracie — ze współczuciem rzekła Dunia — chodźmy, mateczko... Bądź zdrów, Rodziu!
— Słyszysz, siostro — powtórzył za niemi, z ostatnim wysiłkiem — ja nie jestem w malignie; ten związek to podłość. Niech ja sobie będę podlecem, ale ty nie powinnaś... jedno z dwojga... a ja chociaż podlec, ale takiej siostry nie będę uważał za siostrę. Albo ja, albo Łużyn. Idźcie...
— Oszalałeś! Despoto! — ryknął Razumichin, lecz Raskolnikow już nie odpowiedział, a może nie miał sił odpowiedzieć. Opadł na sofę i odwrócił się do ściany w zupełnem wyczerpaniu. Panna Eudoksja ciekawie spojrzała na Razumichina; jej czarne oczy błysnęły: Razumichin aż zadrżał pod wpływem tego wzroku. Pani Pulcherja stała, jak wryta.
— Ja za nic stąd nie wyjdę! — szeptała do Razumichina, prawie w rozpaczy — zostanę tu, gdziekolwiek... odprowadź pan Dunię.
— I wszystko pani zepsuje! — odrzekł także szeptem Razumichin, tracąc już cierpliwość — wyjdźmy choć na schody. Nastusiu, poświeć! Przysięgam pani — ciągnął półszeptem już na schodach — że niedawno, mnie i doktora, o mało nie pobił. Czy pani to pojmuje! Samego doktora! I ten ustąpił, żeby nie drażnić, i odszedł, a ja na dole zostałem na straży, a on ubrał się i umknął. On i teraz drapnie, jeżeli go pani będzie drażnić w nocy, i jeszcze sobie co zrobi...
— Ach, co pan mówi!
— Ale i panna Eudoksja nie może sama, bez pani, spać w numerze... Niech pani tylko pomyśli, gdzie panie mieszkają! Bo i ten podły pan Piotr, czyż nie mógł wziąć lepszego mieszkania?... A zresztą, wie pani, ja trochę jestem pijany, i dlatego się tak wyrażam; najlepiej nie zwracać uwagi...
— To ja pójdę do tutejszej gospodyni — upierała się pani Pulcherja — ubłagam ją, żeby dała mnie i Duni kąt na noc dzisiejszą. Ja nie mogę go tak zostawić, nie mogę!
Tak rozmawiając, stali na schodach przed samemi drzwiami gospodyni. Anastazja świeciła im z ostatniego stopnia. Razumichin był niezwykle podniecony. Jeszcze przed półgodziną, odprowadzając Raskolnikowa