do domu — chociaż za dużo gadał, co sam przyznawał, — był całkiem rzeźki i prawie przytomny, pomimo strasznej ilości trunków, jakie wypił tego wieczoru. Teraz zaś stan jego podobny był nawet do jakiegoś zachwytu, i zarazem jakby wypite trunki odrazu i ze zdwojoną siłą rzuciły mu się do głowy. Stał z obydwiema paniami, ująwszy je obie za ręce, namawiając je i przedstawiając z niezwykłą otwartością, i, widocznie, ażeby je lepiej przekonać, prawie przy każdem słowie, ściskał, jak mógł najsilniej, aż do bólu ich dłonie, jak szczypcami, i zdawało się, pożerał wzrokiem pannę Eudoksję, wcale się tem nie krępując. Pod wpływem bólu wyrywały ręce z jego ogromnej, żylastej łapy, lecz on nietylko tego nie spostrzegał, ale owszem, coraz silniej ciągnął je ku sobie. Gdyby mu kazały były w tej chwili rzucić się ze schodów głową na dół, to dla oddania im przysługi, wypełniłby ten rozkaz jaknajskwapliwiej. Pani Pulcherja, ciągle przejęta trwogą o swego Rodzia, chociaż czuła, że młodzieniec jest już nazbyt ekscentryczny i już zanadto ściska ją za rękę, ale jednak widząc w nim w tej chwili Opatrzność, — nie chciała dostrzegać tych wszystkich charakterystycznych szczegółów. Nie bacząc jednak na taką samą obawę, panna Edoksja, lubo charakteru niebardzo lękliwego, ze zdumieniem i nawet prawie z przestrachem spotykała błyszczące dzikim ogniem spojrzenia przyjaciela swego brata, i tylko nieskończone zaufanie, nabyte dzięki opowiadaniu Anastazji o tym dziwnym młodzieńcu, wstrzymywało ją od ucieczki od niego wraz z matką. Pojmowała także, iż teraz może już nie powinny uciekać od niego. Zresztą, po upływie jakich dziesięciu minut uspokoiła się zupełnie: Razumichin zdradzał cały swój charakter, bez względu na stan, w jakim się znajdował, tak że wszyscy nader szybko poznawali, z kim mają do czynienia.
— Nie można do gospodyni, to najwyższy nierozsądek! — zawołał, przekonywając matkę Raskolnikowa. — Chociaż pani jesteś matką, ale, jeśli pani tu zostaniesz, to go doprowadzisz do szaleństwa i wtedy djabeł wie, co będzie! Słuchajcie, panie, ja tak zrobię: teraz u niego posiedzi Nastusia, a ja panie odprowadzę do domu, bo przecie same panie nie możecie włóczyć się po nocy; u nas w Petersburgu pod tym względem... No, pal licho!... Potem, od pań, zaraz wracam tutaj i za kwadrans, pod najuczciw-
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/209
Ta strona została uwierzytelniona.
— 201 —