Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/212

Ta strona została uwierzytelniona.
— 204 —

my! Ty mi łżyj, ale łżyj po swojemu, a wtedy ucałuję cię. Zełgać po swojemu, to prawie jest lepsze, niż prawda po cudzemu, — w pierwszym wypadku jesteś człowiekiem, a w drugim, ledwie ptakiem jesteś! Prawda nie ucieknie, a życie zwichnąć można; bywały przykłady. No, czemżeśmy teraz? Wszyscy jak jesteśmy, wszyscy bez wyjątku, pod względem nauki, rozwoju, myślenia, wynalazków, ideałów, pragnień, liberalizmu, siedzimy jeszcze we wstępnej klasie gimnazjum! Spodobało im się korzystać z cudzego rozumu — wpadli! Czy tak? Czy ja dobrze mówię? — wołał Razumichin, trzęsąc i ściskając ręce obydwóch pań — czy dobrze?
— Ach, mój Boże, ja nie wiem — wymówiła blada matka Raskolnikowa.
— Dobrze, dobrze... chociaż nie zgadzam się z panem pod każdym względem — poważnie dodała Dunia i zaraz syknęła, tak ją mocno ścisnął za rękę.
— Dobrze? Pani powiadasz dobrze? Ach, jeżeli tak, to... to... — zawołał w zachwycie — to pani jesteś źródłem dobroci, czystości, rozumu i... doskonałości! Daj mi pani swoją rękę, daj ją pani... i pani daj swoją, chcę ucałować wasze ręce tu, zaraz, na kolanach!
I padł na kolana pośrodku trotuaru, na szczęście, pustego naówczas.
— Co pan robi, panie? — zawołała przerażona niezmiernie matka.
— Wstańże pan! Wstań pan! — śmiała się i lękała córka.
— Nie, nie wstanę, dopóki mi panie rąk nie dacie! O tak, i dosyć, i wstałem, i chodźmy!... Jestem nieszczęśliwy kiep, jestem was niegodny, jestem pijany i wstydzę się... Kochać was nie jestem godzien, ale korzyć się przed wami — to obowiązek każdego, jeśli tylko nie jest skończonym bydlakiem!... Więcem się i ukorzył... Otóż i wasze pokoje, i już choćby dla tego jednego miał rację Rodjon, że wygnał waszego pana Piotra! Jak on śmiał was pakować do takich pokojów? To skandal! Wiecie panie, kogo tu wpuszczają? A wszak pani jesteś narzeczoną!... Narzeczoną, prawda? No, to ja pani powiem, że pani narzeczony jest ostatni podlec, jeśli tak!
— Panie Razumichin, pan się zapomina... — zaczęła stara.