bo ciągle płakała. On jest bardzo zmieniony przez trapiącą go chorobę — oto cała przyczyna.
— Ach, ta choroba! Co to będzie, co to będzie! A jak to on mówił z tobą, Duniu! — rzekła matka, nieśmiało, zaglądając córce w oczy, pragnąc wyczytać jej całą myśl, i już w połowie pocieszona tem, że i sama Dunia broni Rodzia, a więc przebaczyła mu. — Mam przekonanie, że on do jutra się zmieni — dodała, badając do końca.
— A ja jestem przekonana, że on i jutro będzie mówił to samo... o tem — odcięła panna Eudoksja, i zadała klin, oczywiście, nielada, był to bowiem punkt, o którym pani Pulcherja zanadto bała się mówić teraz. Dunia zbliżyła się i pocałowała matkę. Ta silnie uścisnęła ją w milczeniu. Poczem pogrążyła się w niespokojnem oczekiwaniu, zaczęła chodzić tam i zpowrotem po pokoju, rozmyślając o wszystkiem, co zaszło. Takie chodzenie z kąta w kąt, w zamyśleuni, było przyzwyczajeniem panny Eudoksji, a matka zawsze obawiała się wówczas przerywać tę jej zadumę.
Razumichin, oczywiście, śmiesznym był ze swą nagłą, powstałą po pijanemu namiętnością dla Duni; ale spojrzawszy na nią, zwłaszcza teraz, gdy chodziła ze skrzyżowanemi rękami po pokoju, smutna i zamyślona, może by mu się wiele przebaczyło, nie mówiąc już o jego ekscentrycznym stanie. Panna Eudoksja była uderzająco ładna, wysoka, dziwnie zgrabna, silna, pewna siebie — co dawało się poznać z każdego jej ruchu i co jednak wcale nie ujmowało jej ruchom delikatności i wdzięku. Z twarzy podobna była do brata, lecz można ją było nazwać nawet piękną. Włosy miała ciemne, nieco jaśniejsze, niż u brata; oczy prawie czarne, błyszczące, dumne i zarazem niekiedy, chwilami, niezwykle łagodne. Była blada, ale nie chorobliwie blada; twarz jej jaśniała świeżością i zdrowiem. Usteczka miała nieco za małe, zaś dolna warga, świeża i rumiana, ledwie wyginała się naprzód wraz z podbródkiem — jedyna nieprawidłowość w tej ślicznej buzi, ale nadająca jej szczególną odrębność i między innemi, jakby zarozumiałość. Wyraz jej twarzy był zawsze raczej poważny, niż wesoły, zadumany, ale za to jak śmiech licował z tą twarzą, jak licował z nią śmiech wesoły, młody, pozbawiony troski! Oczywista więc, że gorący, szczery, prosty, uczciwy, silny, jak atleta i pijany Razumichin,
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/214
Ta strona została uwierzytelniona.
— 206 —