— Widzi pan, panie Dymitrze — zaczęła... — Będę zupełnie szczerą z panem Dymitrem, Duniu?
— Oczywiście, mateczko — przekonywająco odparła zagadnięta.
— A no więc tedy — pospieszyła stara, jakby tem zezwoleniem wyspowiadania się, z trapiącej ją troski, zrzucono jej kamień z serca — dziś bardzo rano otrzymałam od pana Piotra list, w odpowiedzi na naszą wczorajszą wiadomość o przybyciu. Widzi pan, on wczoraj miał nas spotkać, jak sam obiecał, na dworcu. Zamiast tego, na dworzec przysłał jakiegoś lokaja z adresem tego zajazdu, ażeby nam pokazać drogę, a pan Piotr kazał nam powiedzieć, że przybędzie do nas tutaj dziś rano. Tymczasem dziś zrana otrzymujemy od niego ten oto list. Najlepiej przeczytaj go pan sam; jest tu punkt, który mnie bardzo niepokoi... Sam pan się zaraz przekona, jaki to punkt, panie Dymitrze! Pan najlepiej zna charakter Rodzia i możesz najlepiej poradzić. Uprzedzam pana, że Dunia już wszystko postanowiła, odrazu, ale ja, ja nie wiem jeszcze, jak postąpić i... czekałam właśnie na pana.
Razumichin otworzył list, datowany wczoraj, i przeczytał co następuje:
„Szanowna Pani! Mam zaszczyt panią zawiadomić, że wskutek niespodziewanych okoliczności, nie mogłem spotkać pań na peronie i posłałem w tym celu służącego, bardzo rozgarniętego. Zarazem, pozbawię się zaszczytu widzenia się z paniami i jutro zrana, a to z powodu nader pilnych spraw w senacie i, ażeby nie przeszkodzić pani w widzeniu się z synem, zaś pannie Eudoksji z bratem. Będę natomiast, miał zaszczyt odwiedzić i powitać panie w ich mieszkaniu nie prędzej, jak w dniu jutrzejszym, punkt o godzinie ósmej po południu, atoli ośmielam się dołączyć uprzejmą i muszę dodać stanowczą prośbę, bę, ażeby przy naszem wspólnem spotkaniu nie było pana Rodjona, albowiem podczas wczorajszych odwiedzin moich, obraził mnie bezprzykładnie i bezecnie, a krom tego, muszę osobiście i szczegółowo rozmówić się z paniami co do pewnego punktu, względem którego radbym zasięgnąć od pań ich własne zdanie. Mam zaszczyt przytem uprzedzić panie, że jeżeli, wbrew mojej prośbie, spotkam pana Rodjona, to zmuszony będę wyjść natychmiast, a wtedy, miejcie panie żal do samych siebie. Piszę
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/228
Ta strona została uwierzytelniona.
— 220 —