— Wiesz, Rodziu, pani Marta umarła! — wyrwała się nagle matka.
— Jaka to Marta?
— Ach, mój Boże, toć przecie Marta Świdrygajłowa! Takiem ci przecie o niej dużo pisała.
— A-a-a, pamiętam... więc umarła? Ach, istotnie? — wstrząsnął się nagle, jakby ze snu. — Doprawdy, umarła? Na co?
— Wyobraź sobie — nagle! — pospieszyła matka, zachęcona jego zaciekawieniem — i akurat w tym samym czasie, kiedym ten list odsyłała do ciebie, w tym samym dniu! Wyobraź sobie, ten straszny człowiek był właśnie przyczyną jej zgonu. Mówią, że ją zbił okrutnie!
— Czyżby tak źle żyli ze sobą? — zapytał, zwracając się do siostry.
— Nie, nawet przeciwnie. Był dla niej zawsze bardzo cierpliwy, nawet grzeczny. W wielu wypadkach był nawet za pobłażliwy, przez całe siedem lat... Gdy nagle stracił cierpliwość.
— A więc wcale nie jest tak straszny, skoro mógł wytrzymać przez siedem lat? Ty, Duniu, uniewinniasz go, zdaje się?
— Nie, nie, to straszny człowiek! Nic straszniejszego wyobrazić sobie nie mogę — omal że nie z dreszczem odparła Dunia, zmarszczyła brwi i zamyśliła się.
— Było to zrana — ciągnęła spiesznie pani Pulcherja. — Potem, ona kazała zaprząc, chcąc zaraz po obiedzie odjechać do miasta, bo ona zawsze w takich razach jeździła do miasta; jadła obiad, jak mówią, z wielkim apetytem...
— Jakto, zbita?
— ...Miała takie... przyzwyczajenie; otóż, po obiedzie, ażeby nie zwlekać, zaraz poszła do łazienki. Bo widzisz, leczyła się jakąś kąpielą; mają oni tam zimne źródło, i ona regularnie kąpała się tam codzień, i jak tylko weszła do wody, zaraz dostała apopleksji.
— Naturalnie — rzekł Zosimow.
— Czy on ją bardzo zbił?
— Toć to wszystko jedno — odezwała się Dunia.
— Hm! A zresztą, poco mi mama o takich głupstwach opowiada? — z rozdrażnieniem i jakby niechcący wymówił nagle Raskolnikow.
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/238
Ta strona została uwierzytelniona.
— 230 —