Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/264

Ta strona została uwierzytelniona.
— 256 —

nie! — gniewnie i dobitnie odciął Raskolnikow, zmieniając nagle ton mowy. Gniew zaczął się w nim jątrzyć i nie mógł go powstrzymać. „A w złości wygadam się!“ błysnęło mu w głowie. — „A poco mnie dręczą!“
— Niezupełnie zdrów! — wtrącił Razumichin. — Także palnął! Toć do wczoraj leżał prawie bez przytomności... No czy dasz wiarę, Porfirjuszu, ledwie się trzymał na nogach, a ledwieśmy tylko, ja i Zosimow, odeszli wczoraj — ubrał się i drapnął pocichutku i bałamucił gdzieś prawie do północy, i to powiadam ci w najkompletniejszej gorączce, wyobraź sobie! Szczególny wypadek!
— Czyżby w najkompletniejszej gorączce? Proszę! proszę! — z jakimś kobiecym ruchem pokręcił głową Porfirjusz.
— Gdzie tam! Nie wierz pan! A zresztą, pan i tak temu nie wierzy! — ze zbytniej złości wyrwało się Raskolnikowowi. Ale pan Porfirjusz jakgdyby wcale tych słów nie słyszał.
— Jakżebyś mógł wyjść, gdybyś nie był w gorączce? — zagorączkował się nagle Razumichin. — Pocoś wyszedł? Na co?... I dlaczego właśnie ukradkiem? No pomyśl sam, czy mogłeś być przy zdrowych zmysłach? Teraz, kiedy całe niebezpieczeństwo minęło, mówię ci to prosto w oczy!
— Sprzykrzyli mi się wczoraj — zwrócił się nagle Raskolnikow do Porfirjusza z natrętnie wyzywającym uśmiechem — więc też uciekłem od nich, chcąc wynająć mieszkanie, ażeby mnie nie mogli odnaleźć, i paczkę pieniędzy zabrałem ze sobą. O, pan Zamietow widział pieniądze. Jakże, panie Zamietow, czy mądry byłem wczoraj, czy w gorączce, niech pan sam powie?
Byłby z ochotą zadusił w tej chwili Zamietowa. Zanadto mu się już nie podobał jego wzrok, jego milczenie.
— Mojem zdaniem, rozmawiałeś pan wczoraj bardzo rozsądnie i nawet dowcipnie, tylko zanadto byłeś pan drażliwy — sucho odparł Zamietow.
— A dziś mówił mi pan Nikodem — wtrącił sędzia — że spotkał pana wczoraj już bardzo późno w mieszkaniu urzędnika, którego konie stratowały...
— Albo i ten urzędnik! — podchwycił Razumichin: — no czyż nie był warjatem u tego urzędnika? Ostatni grosz oddać na cudzy pogrzeb! No chciałeś dopomóc — daj pię-