tężnych głosów, usiłujących się wzajemnie przekrzyczeć w małym pokoju przy ponczu i winie!... Nie, bracie, kłamiesz: „środowisko“ ma bardzo wielki wpływ na przestępstwo; mogę ci to dowieść.
— Chętnie przyznaję, że wiele współdziała w zbrodniach — odparł Raskolnikow — ale czy i to jest wpływem środowiska, gdy przypuśćmy mężczyzna czterdziestoletni zgwałci dziewczynkę dziesięcioletnią?
— Właśnie — odrzekł Porfirjusz, uderzając się w piersi, — że przyczyny, która go popchnęła do zgwałcenia nieletniej, szukać należy właśnie we wpływie otoczenia.
Razumichin stracił prawie panowanie nad sobą.
— ...Załóż się — zwrócił się z patosem do swego kuzyna — że twoje białe rzęsy dlatego tylko tak daleko sięgają, że Iwan Wielki był tyle a tyle łokci długi? Chcesz, udowodnię ci to matematycznie.
— Ależ daj mi spokój! — zawołał wzruszając ramionami Razumichin — z tobą nie opłaci się przecież mówić o czemś poważnem... Ty przecież, Rodziu, nie znasz dotychczas zupełnie tego człowieka! Wszystko to jest u niego jedynie podstępem! Przecież i wczoraj wieczorem ogłosił się za jedną partją, aby potem obydwie wyśmiać, i to z reguły tak długo, dopóki inni wspólnie z nim śmiać się zaczną... czasami nawet i przez osiem tygodni, jak naprzykład tamtego roku, gdy wmawiał w nas, że zostanie mnichem, ażeśmy mu uwierzyli. A jakżeż było z jego małżeństwem? Opowiadał wtedy, że wszystko już do ślubu przygotowane, a myśmy już zamówili fraki na ślub, aż wreszcie okazało się, że wszystko to było głupim żartem i nędznem kłamstwem... ten blagier nie miał nawet narzeczonej!
— No, no, wstrzymaj się trochę — zawołał ze śmiechem Porfirjusz — nie było to tak, jak opowiadasz; bo garderobę zamówiłem sobie wcześniej i dopiero później przyszło mi na myśl spłatać wam figla.
— Czy lubisz pan rzeczywiście takie żarty? — wmieszał się Raskolnikow niedbale do rozmowy.
— Czemużby nie, ale żart na bok, chciałbym panu rzeczywiście wypowiedzieć moje zdanie, bo ja muszę najpierw przez pewien czas nad czemś popracować, zanim wyrobie sobie ostateczny sąd. Naprzykład, od dłuższego czasu interesuje mię pańska rzecz pod tytułem „Zbrodniarz“, którą, o ile pomnę, czytałem w którymś z dzien-
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/268
Ta strona została uwierzytelniona.
— 260 —