ników, a która przyszła mi na myśl podczas wczorajszej dysputy o zbrodni.
— Co też pan mówi! czy też rzeczywiście rzecz ta wyszła? — zawołał Raskolnikow. — Napisałem ją w czasie, kiedy opuściłem uniwersytet pod wpływem pewnej książki, ale dotychczas nie miałem pojęcia, że została wydrukowana.
— Jak panu powiedziałem — rzekł Porfirjusz — czytałem ją w którymś z dzienników. Ale że też pan o tem nic nie wie! za taką rzecz należy się przecież honorarjum. Nie mogę pana zrozumieć, przecież o rzeczach tak blisko osobiście obchodzących nikt nie zapomina.
— Bądź cobądź jesteś gałgan, Rodziu! — zawołał Razumichin — musisz to sam przyznać. Ja o tem nic nie słyszałem, jeszcze teraz pobiegnę do czytelni i przyniosę ten zeszyt... Czy znasz Porfirjuszu dokładnie datę wydania tego zeszytu. Zresztą na co, i bez tego dam sobie radę. To przecież nie do uwierzenia, nie wspomnieć słówkiem o takiej rzeczy!
— Ale skądże Pan wie, że jest to moja praca — zwrócił się Raskolnikow do Porfirjusza — bo o ile sobie przypominam nie podpisałem jej!
— Słusznie — odrzekł Porfirjusz — dowiedziałem się o nazwisku autora od redaktora dziennika, tak bowiem ustęp ten mię interesował.
— O ile pamiętam — rzekł Raskolnikow — roztrząsałem stan duszy zbrodniarza w czasie spełnienia zbrodni!
— Tak. I twierdził pan, że każdej zbrodni towarzyszy zawsze stan chorobliwy. To bardzo, bardzo oryginalne... Ale właściwie nie ta część artykułu mnie zainteresowała, a raczej pewna myśl, wtrącona przy końcu, której, niestety, pan nie rozwinął szczegółowiej. Jednem słowem, może pan sobie przypomina, pan rzuca mimochodem twierdzenie, że istnieją pewne typy, które mogą... a raczej nie „mogą“, tylko mają prawo popełniać wszelkie zbrodnie i występki, osobniki nie podlegające prawu.
Raskolnikow musiał się uśmiechnąć, usłyszawszy myśl swoją tak przekręconą.
— Co? — krzyknął z oburzeniem, Razumichin — ci ludzie mogą być zbrodniarzami przez prawo chronionymi? Czy to także na podstawie osławionego Milicusa?
— Nie, nie — odparł Porfirjusz — Raskolnikow dzieli
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/269
Ta strona została uwierzytelniona.
— 261 —