Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/280

Ta strona została uwierzytelniona.
— 272 —

— To obraża, obraża! Rozumiem ciebie! Ale... ponieważ zaczęliśmy już o tem mówić wyraźnie (a to doskonale, żeśmy nareszcie zaczęli mówić wyraźnie, bardzom kontent) — to ci się już przyznam otwarcie, że już oddawna spostrzegałem u nich tę myśl, wprawdzie, przez cały ten czas ledwie że zaakcentowaną... ale zawsze... Jak oni śmią! W czem, w czem leży źródło tego podejrzenia? Ach, żebyś wiedział, jakiem się na nich wściekał! Jakto: więc dlatego, że biedny student, zmaltretowany przez nędzę i hipochondrję, w przeddzień ciężkiej choroby z gorączką, rozwijającej się w nim (uważaj tylko!) podjerzliwy, samolub, znający swą wartość, i który przez pół roku nikogo nie widział u siebie; w siermiędze i butach bez podeszew, stoi przed jakiemiś tam łapaczami i znosi ich drwinki; a tu niespodziewany dług przed nosem, chybiony w terminie weksel z radcą dworu Czebarewym, śmierdząca farbba, trzydzieści stopni Reamura, ciężkie powietrze, tłum ludzi, opowiadanie o zabójstwie osoby, u której był w wilję tego dnia, i wszystko to — na głodny żołądek! Jakże nie miał zemdleć! I oto na tem wszystko oprzeć! Do licha! Pojmuję, że to może gniewać, ale na twojem miejscu, Rodziu, roześmiałbym się wszystkim w oczy; albo lepiej naplułbym wszystkim w pyski, i to jak najgęściej i rozdałbym na wszystkie strony ze dwa dziesiątki policzków, dokumentnie, tak je zawsze rozdawać należy, i na tem bym skończył. Pluń! Otrząśnij się! Wstyd!
„On to jednak nieźle wyłożył“, — pomyślał Raskolnikow.
— Pluń? A jutro znowu badanie! — wymówił z goryczą — miałżebym istotnie pozwolić na to? I tak żałuję, żem się wczoraj tak poniżył w restauracji wobec Zamietowa...
— Do licha! Pójdę sam do Porfirjusza! I już go przycisnę jeneralnie; niech mi wyłoży wszystko co do joty! A Zamietowa...
„Domyślił się nareszcie!.. — szepnął do siebie Raskolnikow.
— Czekaj! — wrzasnął Razumichin, chwytając go nagle za ramię — czekaj! Nałgałeś! Wiem, że nałgałeś! Toć gdybyś ty to zrobił, to czyś mógłbyś się zdradzić, żeś wizdiał jak malowano podłogę... i robotników? Przeci-