za tydzień. Wszystko zależy od rozrządzenia pana Piotra, który, jak tylko rozejrzy się po Petersburgu, da nam znać niezwłocznie. Pragnie on, dla pewnych widoków, przyspieszyć jak można najbardziej ceremonję zaślubin, i, jeżeli to będzie możliwe, wyprawić weselisko jeszcze w bieżącym karnawale, gdyby się zaś to nie udało dla krótkości terminu, to zaraz po Wielkiejnocy. O, z jakąż radością przycisnę Cię do serca! Dunia aż skacze z radości, że Ciebie zobaczy i raz nawet żartem powiedziała, że już dla tego samego wyszłaby za mąż za pana Piotra. Aniołek! Nie przypisuje się ona teraz do mego listu, ale kazała Ci napisać, że ma tak wiele z Tobą do pomówienia, tak wiele, że teraz nawet pióro odmówiłoby jej posłuszeństwa, w kilku bowiem wierszach nic się nie napisze i tylko się człowiek nairytuje; kazała natomiast serdecznie Cię uściskać i załączyć Ci pocałunków bez liku. Pomimo jednak, że zapewne wkrótce same przyjedziemy, wyślę Ci w tych dniach pieniędzy, ile tylko będę mogła. Teraz, gdy się dowiedziano, że Dunia wychodzi za mąż, mój kredyt się powiększył i wiem napewno, że pan Atanazy zaufa mi teraz na książkę emerytalną nawet do siedemdziesięciu pięciu rubli, tak, że Ci może poślę jakie dwadzieścia pięć do trzydziestu rubli. Przysłałabym więcej, ale się lękam o nasze wydatki w podróży; chociaż pan Piotr był tak grzeczny, że przyjął na siebie pewną część wydatków w czasie naszego wyjazdu do stolicy, mianowicie sam się oświadczył, że przewiezie nasze bagaże i duży kufer (jakoś podobno przez znajomych), ale wypada nam zawsze myśleć o tem, że przyjedziemy do Petersburga, gdzie przecie nie można się pokazać bez grosza, choćby w pierwszych dniach tylko. Zresztą, obrachowałyśmy wszystko z Dunią co do joty i wypadło, że podróż niewiele pochłonie. Do drogi żelaznej mamy wszystkiego dziewięćdziesiąt wiorst i zgodziłyśmy na wszelki wypadek jednego z tutejszych wieśniaków; a potem pojedziemy sobie jaknajlepiej trzecią klasą. Tak, że może dla Ciebie napewno nie dwadzieścia pięć, a trzydzieści rubelków wyskubię. No, ale dość: dwa arkusze zapisałam do szczętu i brak mi już miejsca; bo też i wszystko, co miałam Ci donieść; ileż bo i wypadków zaszło! A teraz, najdroższy mój Rodziu, całuję Cię serdecznie, zanim Cię sama uściskam i błogosławię, jak matka. Kochaj Dunię, Twoją siostrę, Rodziu; kochaj ją tak, jak
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/44
Ta strona została uwierzytelniona.
— 44 —