nędznej bawaryjki. Zażądał herbaty, siadł i głęboko się zamyślił. Dziwna myśl kluła mu się z głowy, jak z jajka kurczę, i bardzo, bardzo go zajmowała.
Prawie obok niego na drugiem krześle siedział student, którego wcale nie znał i nie przypominał sobie, w towarzystwie młodego oficera. Pograli w bilard i zaczęli pić herbatę. Nagle usłyszał, że student opowiada oficerowi o lichwiarce Alinie, sekretarzowej kollegjalnej, i daje mu jej adres. Już to samo wydało się Raskolnikowi nieco dziwnem, idzie akurat stamtąd, a tu właśnie mówią o niej. Oczywiście, wypadek, ale odtąd nie może on się już pozbyć osobliwego urojenia, a okoliczności jakby na złość podszczuwają go ciągle: student nagle zaczyna opowiadać towarzyszowi różne szczegóły o starej Alinie.
— Pyszna baba — mówi — tam zawsze można dostać pieniędzy. Bogata, jak żyd, może odrazu wydać pięć tysięcy, a nie pogardza nawet fantem rublowym. Naszych wielu już było u niej, tylko bestja twarda...
I jął opowiadać, jaka ona zła, kapryśna, że dość jeden dzień uchybić terminu, a zastaw przepadnie. Daje zaledwie czwartą część wartości przedmiotu, a procent bierze po pięć a nawet po siedem od sta na miesiąc i t. d. Student rozgadał się i dodał nadto, że stara ma siostrę Elżbietę, którą tamta, taka mała i nędzna, co chwilę bije i trzyma w bezwarunkowej niewoli, jak małe dziecko, podczas gdy Elżbieta ma conajmniej osiem werszków wzrostu...
— To mi okaz! — zawołał student i zaśmiał się. Zaczęli mówić o Elżbiecie. Student opowiadał o niej ze szczególnem upodobaniem i śmiał się ciągle, a oficer z wielką ciekawością słuchał i prosił studenta, aby mu przysłał tę Elżbietę pod pozorem reperacji bielizny. Raskolnikow nie stracił ani słowa i odrazu dowiedział się wszystkiego; Elżbieta była młodszą, przyrodnią (z innej matki) siostrą starej i miała już do trzydziestu pięciu lat. Pracowała za siostrę dzień i noc, była w domu zamiast kucharki i praczki i nadto szyła na sprzedaż, wynajmowała się nawet do mycia podłóg i wszystko oddawała siostrze. Żadnego obstalunku i żadnej roboty nie śmiała przyjąć, bez zezwolenia starej. A stara zrobiła już testament, o czem Elżbieta już była powiadomiona, mocą którego miała ona dostać jedynie ruchomości, krzesła i t. p., pieniędzy zaś ani grosza, te bowiem wszystkie były przeznaczone na rzecz pewnego kla-
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/72
Ta strona została uwierzytelniona.
— 70 —