miejsce, lecz podrzucić go, choćby później, gdziekolwiek na cudze podwórze.
Ale wszystko wypadło pomyślnie. Drzwi do izby stróża były zamknięte, ale nie na klucz, widocznie więc stróż był w domu. Ale on już do tego stopnia stracił świadomość swoich postępków, że prosto poszedł ku drzwiom i otworzył je. Gdyby go stróż zapytał: „kto tam?“ byłby mu może poprostu oddał siekierę. Lecz stróża znowu nie było w domu, zdążył więc położyć siekierę na poprzednie miejsce pod ławkę; nawet polanem zakrył ją po dawnemu.
Nikogo, ani żywej duszy, nie spotkał potem aż do samego mieszkania, nawet drzwi do gospodyni były zamknięte. Wszedłszy do siebie, rzucił się na sofę tak, jak był. Nie spał, ale był bez czucia. Gdyby ktokolwiek wszedł był do jego mieszkania, byłby się zerwał i krzyknął, majaczył, i szczątki jakichś myśli kręciły mu się po głowie; ale nic z nich nie mógł pochwycić, przy żadnej nie mógł się zatrzymać, nawet pomimo wysiłków...
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/95
Ta strona została uwierzytelniona.
— 93 —