zacny, szanowny mój panie. Naco panu koniecznie ta prawność w małżeństwie? Bij mnie pan, jeśli pan chcesz, ale rad jestem, bardzo rad jestem, że to nie doszło do skutku, żeś pan wolny, żeś pan jeszcze nie zupełnie stracony dla ludzkości, rad jestem... Widzisz pan: powiedziałem co myślę.
— Na to i po to, że w waszych ślubach cywilnych ja nie chcę dźwigać rogów i pielęgnować cudzych dzieci, po to mi potrzeba prawnego związku — rzekł Łużyn, ażeby coś odpowiedzieć.
Był czemś szczególnie zajęty i zamyślony.
— Dzieci? Powiadasz pan, dzieci? — drgnął Lebieziatnikow, jak koń bojowy na głos trąby wojennej — dzieci, kwestja socjalna i kwestja pierwszej wagi, zgoda; ale kwestja dzieci zostanie rozwiązana inaczej. Niektórzy zupełnie nawet odrzucają dzieci, jak i wszelki pozór rodziny. Pomówimy o dzieciach później, a teraz zajmiemy się rogami! Przyznaję panu, to moja słaba strona. To nędzne żołnierskie, Puszkinowskie wyrażenie, ani nawet jest możliwe w słowniku przyszłości! Bo i cóż to znaczy i rogi? Jakaż to pomyłka! Jakie rogi? Pocóż rogi? Co za głupstwo! Właśnie w małżeństwie cywilnem ich nie będzie! Rogi to tylko naturalne następstwo związku prawnego, jego, że tak powiem, poprawka, protest tak, że w tem znaczeniu wcale są poniżającemi... I jeżeli ja kiedykolwiek, dopuszczając bezsens, zawrę związek prawny, to nawet kontent będę z tych waszych przeklinanych rogów; powiem wtedy do żony; „droga, dotąd kochałem cię tylko, teraz szanuję, cię, umiałaś bowiem zaprotestować!“ Pan śmieje się? To dlatego, że pan nie może zerwać z przesądami. Wszak ja pojmuję, na czem właściwie polega nieprzyjemność, skoro zdradzą w prawnem małżeństwie: ale wszak to tylko podły skutek podłego faktu, gdzie poniżeni są i on i ona. Gdy zaś rogi stawiają się otwarcie, jak w małżeństwie cywilnem, wtedy już nie istnieją, śladu ich niema i tracą nazwę rogów. Przeciwnie, żona pańska dowiedzie panu tylko, jak ona pana szanuje, uważając pana za niezdolnego do sprzeciwienia się jej szczęściu i o tyle rozwiniętego, żeby się nie mścić za nowego męża. Do licha! Myślę niekiedy, że gdyby mnie wydano za mąż, — tfu! gdybym ja się ożenił (prawnie czy cywilnie, wszystko jedno) sam bym zdaje się, przyprowadził żonie kochanka, gdyby ona go sobie sa-
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom II.djvu/106
Ta strona została uwierzytelniona.
— 104 —