i wszystko. Bądź zresztą ostrożna. Czy odwiedzisz mnie w więzieniu, gdy mnie tam wpakują
— Odwiedzę, odwiedzę!
Siedzieli obok siebie, smutni i zgnębieni, jakby ich burza wyrzuciła na brzeg odludny. On spoglądał na Zosię i czuł jak wiele miał na sobie jej miłości, i rzecz dziwna, zrobiło mu się nagle ciężko i boleśnie, że go tak pokochano. Tak, było to uczucie dziwne i straszne! Idąc do Zosi, on czuł, że ma w niej całą nadzieję i całe wyjście; sądził, że się pozbędzie choć części własnych męczarni i nagle teraz, gdy całe jej serce zwróciło się ku niemu, poczuł i poznał, że stał się nieskończenie nieszczęśliwszym, niż był poprzednio.
— Zosiu — rzekł — lepiej już nie odwiedzaj mnie, gdy będę siedział w więzieniu.
Zosia nie odpowiedziała; płakała. Minęło kilka minut.
— Czy masz na sobie krzyż? — zapytała nagle i niespodzianie, jakby sobie coś przypomniała.
On zrazu nie zrozumiał pytania.
— Nie, prawda, że nie masz, Masz, weź ten, cyprysowy. Ja zostawię sobie inny, miedziany, od Elżbietki. Bośmy się zamieniły krzyżami z Elżbietką: ona mi dała swój krzyż, a jej dałam swój obrazek. Więc ja teraz będę nosiła krzyż Elżbietki, a ten będzie dla ciebie. Weź... wszak to mój! To mój — domagała się błagalnie. — Wszak pójdziemy razem cierpieć, więc i krzyż nośmy razem.
— Daj! — rzekł Raskolnikow.
Nie chciał jej zmartwić, ale zaraz odsunął wyciągniętą rękę:
— Nie teraz, Zosiu. Lepiej później — dodał, ażeby ją uspokoić.
— Tak, tak, lepiej, lepiej — ozwała się z zapałem — gdy pójdziesz na mękę, wtedy go włożysz. Przyjdziesz do mnie, ja ci go włożę, pomodlimy się i pójdziemy.
W tej chwili ktoś trzykrotnie zastukał do drzwi.
— Panno Zofjo, czy można? — dał się słyszeć czyjś głos znajomy i grzeczny.
Zosia przypadła do drzwi z przestachem. Bladowłosa fizjognomja pana Lebieziatnikowa zajrzała do pokoju.
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom II.djvu/154
Ta strona została uwierzytelniona.
— 150 —