do pana, także, sądzę, zbytecznie mówić. U mnie zaś osobiście zaczęło się to wypadkowo, po zupełnie niespodzianym wypadku, który mógł był się wcale a wcale nie zdarzyć. Jakiego? Hm! Sądzę, że także niema potrzeby mówić. Wszystko to, i pogłoski i wypadkowości — zlały się u mnie w jedną myśl. Przyznaję otwarcie, bo jeśli się już przyznawać, to do wszystkiego, otóż i wpadłem na pana. Owe notatki starej na fantach, i t. p. i t. p., to, dajmy na to, głupstwo. Takich szczegółów możnaby setki naliczyć. Miałem także sposobność dowiedzenia się najdrobniejszych szcegółów o scenie w biurze cyrkułu i to nie wypadkowo, lecz od osobistości poważnej, od człowieka, który, sam o tem nie wiedząc, wybornie uplastycznił mi tę całą scenę. Otóż więc jedno do drugiego, no przyznaj pan sam, kochany panie, jakże się tu było ostać przed pokusą? Ze stu królików nigdy nie będzie konia, ze stu podejrzeń nigdy nie będzie dowodu tak przynajmniej twierdzi angielskie przysłowie, a jednak jest to tylko rozsądek, ale spróbuj no pan podołać namiętnościom, namiętnościom, panie bo przecież i sędzia śledczy jest człowiekiem. Przyszedł mi na myśl i pański artykulik, w gazecie, pamiętasz pan, co toś się pan tak spierał ze mną o szczegóły, przy pierwszem naszem spotkaniu. Przekomarzałem się wtedy, lecz jedynie dlatego, ażeby pana wyciągnąć na słówko. Powtarzam, kochany pan jesteś niecierpliwy i bardzo chory. Żeś pan śmiały, gwałtowny, poważny i... żeś pan czuł, dużoś pan czuł, o tem wiedziałem dawno. Wszystkie te wrażenia są mi znane, i pański artykuł odczytałem jak znajomy. Układał się on wśród nocy bezsennych, w zgorszeniu, z falowaniem i biciem serca, z tłumionym entuzjazmem. A niebezpieczny jest ten tłumiony, dziwny entuzjazm w młodzieży! Sprzeczałem się wtedy, ale teraz powiem panu, że wogóle jestem wielkim zwolennikiem, to jest bardzo lubie tę pierwszą, młodą, gorącą próbę pióra. Dym, mgła, struna dźwięczy we mgle. Artykuł pański jest bez kresu i fantastyczny, ale ma w sobie tyle szcezrości, ma w sobie dumę młodą i nieprzekupną, ma śmiałość rozpaczy; jest to artykuł ponury, ale to dobrze. Artykuł pański przeczytałem i odłożyłem, a... kiedym go odłożył, pomyślałem sobie: „oho! z tym człowiekiem tak się nie skończy. No więc jakże, powiedz że pan teraz, czy po takiej przeszłości nie można było podejrzewać teraźniejszości! Ach, Boże!
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom II.djvu/184
Ta strona została uwierzytelniona.
— 178 —