Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom II.djvu/201

Ta strona została uwierzytelniona.
— 195 —

zechciał szkodzić, ale ja nie chcę się już krygować przed panem. Przekonam pana zaraz, że nie tyle dbam o siebie, ile się panu zdaje. Dowiedz-że się pan, że przyszedłem powiedzieć panu wprost, iż jeżeli pan trwasz w swoich dawnych zamiarach co do mojej siostry i że jeśli w tym celu chciałbyś co skorzystać z tego, w co się pan w tych dniach wtajemniczyłeś, to ja pana zabiję przedtem, nim mnie pan wsadzisz do więzienia. A wierzaj pan memu słowu; sam pan wiesz, że umiem słowa dotrzymać. Powtóre, jeżeli masz pan mi co do powiedzenia, bo mi się ciągle zdawało ostatniemi czasy, że mi chcesz coś powiedzieć, to gadaj pan prędzej, bo czas drogi i może już wkrótce będzie zapóźno.
— Gdzież się to pan tak śpieszysz? — zapytał Świdrygajłow, przypatrując mu się ciekawie.
— Każdy ma przed sobą drogę — ponuro i niecierpliwie odparł Raskolnikow.
— Sameś się pan przecie domagał otwartości, a przy pierwszem pytaniu odmawiasz odpowiedzi — zauważył Świdrygajłow z uśmiechem. — Panu się ciągle zdaje, że ja mam jakieś zamiary i dlatego patrzysz pan na mnie podejrzliwie. Ha, w pańskiem położeniu nie jest to rzeczą dziwną. Lecz, pomimo całej chęci zbliżenia się z panem, nie będę jednak usiłował przekonywać go, że się pan mylisz. Dalibóg, gra świec nie warta, a i mówić z panem o czemś nadzwyczajnem nie miałem wcale zamiaru.
— Na cóż więc tak byłem panu wtedy potrzebny? Wszak się pan tak kręciłeś koło mnie?
— Poprostu jako osobistość nader ciekawa dla obserwacyj. Podobałeś mi się pan przez fantastyczność swojego położenia, jedynie przez to! Przytem, jesteś pan bratem osoby, która mnie bardzo obchodziła i nareszcie od tej samej osoby w swoim czasie strasznie wiele i często słyszałem o panu, z czego doszedłem do przekonaia, że pan masz na nią wpływ znaczny; czyż to jeszcz mało? He, he he! Zresztą, przynaję, pańskie zapytanie jest dla mnie zanadto obszerne i trudno mi jest na nie odpowiedzieć panu. No choćby naprzykład teraz, przyszedłeś pan do mnie nie tylko za interesem, ale jeszcze po coś nowego? Wszak tak? Wszak tak? — nastawał Świdrygajłow z figlarnym uśmiechem — wyobraź że pan sobie, że ja sam, jeszcze jadąc tutaj w wagonie, liczyłem na pana, że mi pan