i nikczemnika!“ — zawołał pomimo woli. — Prawda, że sąd ten wydał Raskolnikow nazbyt pośpiesznie i lekkomyślnie. Było coś w całem zachowaniu się Świdrygajłowa, co nadawało mu pozór orygianlności, jeżeli nie tajemniczości. Co się zaś tyczyło jego siostry, to Raskolnikow trwał jednak w upartem przekonaniu, że Świdrygajłow nie porzucił swoich planów co do niej. Ale już nazbyt ciężko i nieznośnie było dlań myśleć i rozważać to wszystko.
Swoim zwyczajem, zostawszy sam ze sobą, zaledwie uszedł dwadzieścia kroków, już wpadł w głęboką zadumę. Wszedłszy na most, zatrzymał się przy balustradzie i zaczął patrzeć na wodę. A tymczasem tuż przy nim stała Dunia.
Spotkał się z nią przy wejściu na most, ale minął ją: nie spostrzegłszy, że idzie; nigdy jeszcze nie widziała go w takim stanie na ulicy, to też przeraziła się niepomiernie. Stanęła i nie wiedziała, czy go zawołać, czy nie? Nagle spostrzegła szybko zmierzającego ku sobie Świdrygajłowa.
Ale ten zdawał się zbliżać ostrożnie i tajemniczo. Nie wszedł na most, lecz stanął na uboczu, na trotuarze, starając się wszelkiemi siłami, ażeby go Raskolnikow nie spostrzegł. Dunię zobaczył już zdaleka i zaczął jej dawać znaki. Wydało się jej, że znakami prosił ją, ażeby nie wołała brata i zostawiła go w spokoju, a natomiast przywołał ją do siebie.
Tak też zrobiła. Pocichutku obeszła brata i zbliżyła się do Świdrygajłowa.
— Chodźmy prędzej — szepnął Świdrygajłow. — Nie chcę, ażeby pan Rodjon wiedział o naszem spotkaniu. Uprzedzam panią, że siedziałem z nim niedaleko stąd w restauracji, gdzie mnie sam odszukał i ledwie się odczepiłem od niego. On wie skądciś o moim liście do pani i coś podejrzewa. Przecież chyba nie pani zdradziłaś mnie przed nim? A jeżeli nie pani, to któż?
— Jesteśmy już za węgłem — przerwała Dunia — teraz brat nas nie zobaczy. Oznajmiam panu, że dalej z panem nie pójdę. Powiedz mi pan wszystko tu; wszystko to można powiedzieć i na ulicy.
— Najprzód, wszystkiego tego na ulicy powiedzieć nie można; powtóre, musisz pani wysłuchać i panny Zofji; potrzecie, pokażę pani pewne dokumenty. A nareszcie, je-
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom II.djvu/219
Ta strona została uwierzytelniona.
— 213 —