ludzie przeszli naprzód, a pan Piotr, dla przyzwoitości, zatrzymał się nieco w przedpokoju, zdejmując palto. Pani Pulcherja wyszła natychmiast, ażeby go spotkać na progu. Dunia witała się z bratem.
Pan Piotr wszedł i dosyć uprzejmie, chociaż ze zdwojoną powagą, przywitał damy. Zresztą wyglądał nieco zmieszany i jeszcze nie panował nad sobą. Pani Pulcherja, także jakby nieco zmieszana, zaraz pospieszyła posadzić wszystkich przy okrągłym stole, na którym syczał samowar. Dunia i Łużyn ulokowali się naprzeciwko siebie na przeciwległych brzegach stołu. Razumichin i Raskolnikow siedli naprost pani Pulcherji; Razumichin bliżej Łużyna, Raskolnikow zaś przy siostrze.
Nastąpiła chwilka milczenia. Pan Piotr zwolna wyjął batystową chustkę, z której dał się czuć zapach perfum, i wytarł nos z wyrazem lubo cnotliwego, ale zawsze nieco draśniętego w swej godności człowieka i przytem zdecydowanego zażądać wyjaśnienia. Przyszła mu myśl jeszcze w przedpokoju nie zdejmować palta i odjechać, i tem surowo i dotkliwie ukarać obie damy, tak, ażeby odczuły to za jednym zamachem. Ale wolał postąpić inaczej. Przytem, człowiek ten nie lubił tajemnic, a tu należało rzecz wyjaśnić: skoro tak wyraźnie przekroczono jego rozkaz, musi więc być coś, lepiej tedy będzie, gdy się dowie; na ukaranie zawsze będzie dość czasu, jest to zresztą w jego mocy.
— Spodziewam się, że podróż odbyły panie szczęśliwie? — ceremonjalnie zwrócił się do pani Pulcherji.
— Dzięki Bogu.
— Bardzo mi przyjemnie. Nie czuje się pani zmęczoną, panno Eudoksjo?
— Jestem młoda i silna, nie męczę się tak łatwo, ale mama bardzo odczuła podróż — odparła Dunia.
— Cóż robić; nasze drogi państwowe są bardzo długie. Wielką jest, „matuszka Rosja“... Ja zaś, pomimo chęci, żadną miarą nie mogłem zdążyć na spotkanie. Sądzę jednak, iż wszystko odbyło się bez wielkich kłopotów.
— Ach nie, byłyśmy w wielkim ambarasie — ze szczególnym naciskiem pospieszyła oznajmić pani Pulcherja, — i gdyby nam sam Pan Bóg nie był zesłał pana Dymitra, to zginęłybyśmy poprostu. To właśnie pan Dymitr Razumichin — dodała, przedstawiając go Łużynowi.
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom II.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.
— 23 —