— Przecie miałem zaszczyt... wczoraj — wycedził Łużyn, nieprzyjaźnie spojrzawszy na Razumichina, poczem nachmurzył się i zamilkł. Bo i wogóle, pan Piotr należał do rzędu ludzi, napozór bardzo uprzejmych w towarzystwie i mających wiele pretensyj do uprzejmości, ale niech tylko cokolwiek będzie im nie do smaku, natychmiast tracą wszystkie swoje właściwości i stają się podobnymi raczej do worków z mąką, aniżeli do towarzyskich i rozmownych kawalerów. Wszyscy znowu zamilkli: Raskolnikow milczał uporczywie. Dunia do czasu nie chciała przerywać milczenia. Razumichin nie miał nic do mówienia, tak, że pani Pulcherja znowu zaczęła się niepokoić.
— Pani Świdrygajłowa umarła — zaczęła, uciekając się do swego ulubionego środka.
— A tak, słyszałem, zaraz mi o tem doniesiono, a nawet mogę paniom zakomunikować, że pan Arkadjusz Świdrygajłow, niezwłocznie po pogrzebie małżonki, wyjechał do Petersburga. Taką przynajmniej wiadomość otrzymałem z najpewniejszych źródeł.
— Do Petersburga? Tutaj? — zaniepokojona zapytała Dunia i spojrzała na matkę.
— Tak jest, i naturalnie, pewno nie bez celu, wziąwszy na uwagę pośpiech wyjazdu i wogóle poprzednie okoliczności.
— Boże! Miałżeby i tutaj nie dać spokoju Duni? — zawołała pani Pulcherja.
— E, nie powinny się panie lękać, naturalnie, jeżeli same panie nie zechcecie wchodzić z nim w jakiekolwiek stosunki. Co do mnie, to ja go nawet śledzę, i szukam właśnie, gdzie się też zatrzymał...
— Ach panie Piotrze! Nie uwierzy pan, jakeś mnie pan tą wiadomością przeraził. Widziałam go wszystkiego dwa razy, ale wydał mi się okropny, okropny! Jestem przekonana, że on był przyczyną śmierci nieboszczki żony.
— No, nie można twierdzić tak stanowczo. Mam pewne wiadomości. Nie przeczę, że może on przyspieszył katastrofę moralnym, że tak powiem, wpływem obelgi; ale co się tyczy postępowania i wogóle moralnej charakterystyki postaci, to zgadzam się z panią. Nie wiem, czy jest teraz bogaty, i ile zostawiła mu Marta; o tem dowiem się w najbliższym czasie; ale tu w Petersburgu
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom II.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.
— 24 —