zwłaszcza mając pewne środki, bezwarunkowo rozpocznie po dawnemu. Jest to najrozpustniejszy i najbardziej zgubiony człowiek ze wszystkich ludzi tego rodzaju! Mam dużo powodów, ażeby mniemać, iż Marta, która miała nieszczęście pokochać go i wykupić z długów, przyczyniła się do pewnej sprawy; mianowicie jej staraniom należy zawdzięczyć umorzenie, przed ośmiu laty, pewnego procesu kryminalnego, z przymieszką zwierzęcej i, że tak powiem, fantastycznej lekkomyślności, za którą mógł on bardzo a bardzo łatwo powędrować na Syberję. Taki to człowiek!
— Ach Boże! — zawołała pani Pulcherja. Raskolnikow słuchał z uwagą.
— I to prawda, że pan ma pewne o tem wiadomości? — zapytała Dunia, surowym i prawie rozkazującym głosem.
— Powtarzam to tylko, co słyszałem sam, w sekrecie, od nieboszczki Marty. Winienem dodać, że z punktu prawnego, sprawa to bardzo zawiła. Mieszkała tu i zdaje się, mieszka nawet dotąd, niejaka Resslich, cudzoziemka i przytem lichwiarka, zajmująca się nadto gorszemi jeszcze interesami. Z tą otóż Resslich pan Świdrygajłow znajdował się oddawna w bardzo bliskich i podejrzanych stosunkach. Miała ona daleką krewną, zdaje się, siostrzenicę, głuchoniemą, dziewczynkę lat piętnastu czy też czternastu, której ta Resslich wprost nienawidziła i wymawiała każdy kęs chleba; biła ją nawet bez litości. Pewnego razu znaleziono ją na strychu bez życia. Sąd orzekł, że to samobójstwo. Po załatwieniu zwykłych formalności, skończyło się tylko na tem, ale wkrótce była denuncjacja, że nad dzieckiem... pastwił się okrutnie pan Świdrygajłow. Prawda, było to wszystko niedowiedzione; denuncjacja pochodziła od drugiej niemki, kobiety złej i nie zasługującej na zaufanie; wszystko skończyło się na plotce. Ale plotka ma zawsze jakąś podstawę. Musiała pani słyszeć, panno Eudoksjo, bawiąc u nich, o historji z lokajem Filipem, który sześć lat temu zmarł z pobicia, jeszcze za czasów pańszczyzny.
— Słyszałam przeciwnie, że się ten Filip sam powiesił.
— Tak było, ale zmusił go, albo raczej znaglił go do gwałtownej śmierci, trwały system prześladowania i kar ze strony Świdrygajłowa.
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom II.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.
— 25 —