— Nic o tem nie wiem, — oschle odparła Dunia — słyszałam tylok dziwną historję, że ten Filip był jakimś melancholikiem, jakimś filozofem domowym, ludzie mówili, że się „zaczytał“, i że powiesił się raczej wskutek drwin ludzkich, nie zaś od butów pana Świdrygajłowa. Owszem, on przy mnie bardzo się dobrze z ludźmi obchodził, ludzie lubili go nawet, chociaż go w istocie posądzali o przyczynienie się do śmierci Filipa.
— Widzę, że pani, panno Eudoksjo, stałaś się skłonną do bronienia go — zauważył Łużyn, składając usta do dwuznacznego uśmiechu. — W istocie, jest to człowiek zręczny i umiejętnie schlebiający damom, czego smutnym przykładem była właśnie jego żona, która tak dziwnie zakończyła życie. Chciałem tylko dać dobrą radę paniom ze względu na jego usiłowania nawiązania stosunków, jakie napewno będzie czynił. Co się zaś mnie tyczy, to jestem przekonany, że ten człowiek powędruje wkrótce do więzienia. Marta nie miała nigdy zamiaru zapisać mu czegokolwiek, a jeżeli mu wreszcie nawet co zostawiła, to chyba coś tylko na konieczne potrzeby, coś bez wartości, jakąś efemerydę, czego nawet na rok nie wystarczy dla człowieka z jego nałogami.
— Panie Piotrze, proszę pana, przestańmy mówić o panu Świdrygajłowie — rzekła Dunia. — Sprawia mi to przykrość.
— Świdrygajłow był tylko co u mnie — ozwał się nagle Raskolnikow, po raz pierwszy przerywając milczenie.
Ze wszystkich stron dały się słyszeć okrzyki, wszyscy się doń zwrócili. Nawet pan Piotr był poruszony.
— Będzie temu z półtorej godziny, spałem, a on wszedł i przedstawił mi się — ciągnął Raskolnikow. — Był bardzo rozmowny i wesoły, i ma wszelką nadzieję, że ja się z nim zaprzyjaźnię. Między innemi prosi bardzo i szuka sposobności widzenia się z tobą. Duniu, mnie zaś prosił ażebym był pośrednikiem tej schadzki. Ma ci on uczynić jakąś propozycję — jaką mianowicie, mówił mi. Nadto, zawiadomił mnie z całą stanowczością, że pani Marta, na tydzień przed śmiercią, zdążyła zapisać ci, Duniu, w testamencie trzy tysiące rubli i że tę sumę możesz odebrać w bardzo niedługim czasie.
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom II.djvu/26
Ta strona została uwierzytelniona.
— 26 —