— Są niektóre obelgi, panno Eudoksjo, o których, pomimo chęci, niepodobna zapomnieć. Wszystko ma granicę, poza którą przekraczać nie należy; gdyż skoro się ją raz przekroczy, cofać się niepodobna.
— Właściwie nie o tem panu mówiłam — trochę niecierpliwie przerwała Dunia — zrozum pan, że cała przyszłość zależy od tego, czy się załagodzi to wszystko jak najprędzej czy nie? Mówię panu poprostu i otwarcie, że obstaję przy swojem, a jeśli pan mnie choć cokolwiek ceni, to, choć to niełatwo, ale cała ta historja musi się dziś zakończyć. Powtarzam panu, jeżeli mój brat jest winien, przeprosi pana.
— Dziwię się, że pani tę kwestję stawia w ten sposób — irytował się coraz bardziej Łużyn — ceniąc i, że tak powiem, uwielbiając panią, mogę przecie zarazem, nie lubić kogoś z rodziny pani. Pretendując o zaszczyt otrzymania rączki pani, nie mogę wszakże przyjąć na siebie zobowiązań nie dających się pogodzić...
— Ach, przestań się pan obrażać, panie Piotrze — z uczuciem przerwała Dunia — i bądź pan tym rozumnym i szlachetnym człowiekiem, za jakiego miałam pana zawsze i chcę pana uważać nadal. Dałam panu wielką obietnicę, jestem pańską narzeczoną; zaufaj mi więc pan w tej sprawie, i wierzaj pan, że potrafię sądzić bezstronnie. To że biorę na siebie rolę sędziego jest zarówno niespodzianką dla pana jak i dla mego brata. Kiedym go zaprosiła dzisiaj, po liście pańskim, ażeby koniecznie przyszedł w czasie pańskich odwiedzin, nic nie mówiłam mu o moich zamiarach. Zrozum pan, że jeżeli się nie pogodzisz, zmuszona będę wybierać pomiędzy wami: on albo pan. Tak stoi kwestja i z jego i zpańskiej strony. Nie chcę i nie powinnam się pomylić w wyborze. Dla pana muszę zerwać z bratem; dla brata z panem. Chcę i mogę dowiedzieć się teraz napewno: czy on jest dla mnie bratem? A o panu: czy jestem panu drogą, czy mnie pan cenisz, czy możesz pan być moim mężem?
— Panno Eudoksjo — krzywiąc się, wymówił Łużyn — słowa pani nazbyt są dla mnie ważkie, powiem więcej, obrażające, ze względu na stanowisko, jakie mam zaszczyt zajmować wobec pani. Pominąwszy dziwne i obraźliwe zestawienie mnie z tym... gwałtownym młodzieńcem, słowami swemi dopuszcza pani możność cofnięcia danej mi obiet-
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom II.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.
— 28 —