nicy. Pani powiada: „on albo pan?“ tem samem daje mi pani do zrozumienia, jak mało ja znaczę dla pani... nie mogę na to pozwolić wobec stosunków i... okoliczności, jakie istnieją pomiędzy nami.
— Jakto! — zarumieniła się Dunia — zestawiam pana i to co pana dotyczy z tem wszystkiem, co tylko miałem drogiego, w życiu, co dotąd stanowiło całe moje życie, i pan nagle obrażasz się, że zbyt mało pana cenię!...
Raskolnikow milcząco i zjadliwie uśmiechnął się. Razumichina aż zatrzęsło; ale pan Piotr nie dał za wygraną; przeciwnie, ża każdem słowem coraz się bardziej przyczepiał i irytował, jakby się rozsmakował.
— Miłość dla przyszłego towarzysza życia, dla męża, powinna przewyższać miłość dla brata — wymówił z mentorską powagą — a w każdym razie, ja nie mogę stać, z nim na równi... Lubo napisałem wprawdzie wczoraj, że w obecności brata pani nie chcę i nie mogę wyłożyć wszystkiego, po co przyszedłem, to jednak mam zamiar niezwłocznie zwrócić się do szanownej matki pani w sprawie głównego i niezmiernie dla mnie ważnego punktu. Syn pani, zwrócił się do pani Pulcherji — wczoraj w obecności pana Razsudnika (czy też... zdaje się tak? pan daruje, ale zapomniałem pańskie nazwisko, uprzejmie skłonił się Razumichinowi), obraził mnie przeinaczeniem mojej myśli, którą zakomunikowałem pani wtedy w prywatnej rozmowie, przy kawie, mianowicie, że ślub z biedną panienką, która już doznała krzywd życiowych, według mnie, jest korzystniejszy pod względem małżeńskim, aniżeli z panną posażną — szczególniej pod względem moralnym. Syn pani umyślnie przesadził znaczenie słów, aż do absurdu, oskarżywszy mnie o złe zamiary i, mojem zdaniem, opierając się właśnie na liście od pani. Będę się miał za szczęśliwego, jeżeli pani mnie przekona, że tak nie jest i uspokoi mnie pani w tej mierze. Niech więc mi pani powie, w jakich mianowicie wyrażeniach powtórzyła pani moje słowa panu Rodjonowi.
— Nie pamiętam — zmieszała się pani Pulcherja — powtórzyłam jak umiałam. Nie wiem, jak je panu zacytował Rodzio... Może co i przesadził...
— Gdyby nie pani, nie mógłby przesadzić.
— Panie Piotrze — odparła z godnością matka Raskol-
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom II.djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.
— 29 —