wił do Raskolnikowa, że w niemieckim „szwach“, w celu namówienia go do wzięcia na siebie połowy tłumaczenia i trzech rubli zadatku; skamlał wtedy, a Raskolnikow wiedział, że kłamie.
— Dlaczego, dlaczego mamy nie skorzystać, skoro mamy w rękach główną podstawę interesu — własne pieniądze? — gorączkował się Razumichin. — Oczywiście, trzeba dużo pracy, ale będziemy pracować pani, panno Eudoksjo, ja, Rodjon... niektóre wydawnictwa bardzo procentują! A najgłówniejszą podstawą interesu jest to, że będziemy wiedzieli, co tłumaczyć. Będziemy tłumaczyć i wydawać, uczyć się, wszystko razem. Teraz ja mogę być przydatnym; bo mam doświadczenie. Oto już niemal dwa lata zmieniam wydawców i znam ich na wylot: nie święci garnki lepią, wierzajcie mi! I dlaczego, dlaczego wypupuszczać z rąk taki pewny kawałek chleba! Ja sam znam i chowam w sekrecie takie trzy dzieła, że za sam pomysł przekładu i wydania ich, możnaby wziąć po jakie sto rubli za każdą książkę, a za jedną z nich to nawet i pięciuset nie wziąłbym za sam pomysł. I co panie powiecie, niechbym nawet zdardził przed ktńrym z nich ten sekret, gotów wątpić, takie niezdary! A już co do zabiegów o druk, papier, sprzedaż i t. p., to już wszystko biorę na siebie! Zna wszystkie zakątki! Zaczniemy od małego, dojdziemy do dużego, a przynajmniej wystarczy na życie, a w każdym razie nakład się zwróci.
Oczy Duni błyszczały.
— To co pan mówi, bardzo mi się podoba — rzekła.
— Ja bo co prawda nie znam się na tem — dodała matka, — może to i dobre, chociaż, Bóg to raczy wiedzieć. Obce to dla nas, nieznane. Naturalnie, musimy tu pozostać, choćby na czas pewien...
Spojrzała na Rodzia.
— Cóż ty na to, bracie? — rzekła Dunia.
— Sądzę, że to myśl bardzo dobra — odparł. — O firmie, naturalnie, odrazu nie ma co myśleć, ale pięć do sześciu dzieł istotnie można wydać z zupełną gwarancją powodzenia. Ja sam nawet wiem o pewnej książce, która bezwarunkowo znalazłaby pokup. A co się tyczy tego, czy on potrafi poprowadzić interes, to niema żadnej wątpliwości: zna się na tem... Zresztą, macie jeszcze dość czasu do pogadania o tem...
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom II.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.
— 39 —