Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom II.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.
— 44 —

wadziły już do innego mieszkania. Izba Zosi podobna była do stodoły, miała kształt bardzo nieforemnego czworoboku i to nadawało jej obrzydliwy pozór. Ściana o trzech oknach, wychodzących na kanał, przecinała pokój jakoś na ukos, wskutek czego jeden kąt, nadzwyczaj ostry, uciekał gdzieś w głąb, tak, że go przy słabem świetle, trudno było nawet dojrzeć; drugi kąt za to był znowu zanadto rozwarty. W tej olbrzymiej izbie mebli prawie nie było. W kącie, na prawo znajdowało się łóżko; przy niem, bliżej drzwi, krzesło. Przy tej samej ścianie, gdzie było w pokoju. Żółtawe, obdarte i zabrudzone tapety poczerniały we wszystkich kątach; w zimie musiało tu być i dymno i wilgotno. Bieda wyglądała zewsząd: nawet nad łóżkiem nie było firanek.
Zosia w milczeniu patrzyła na swojego gościa, tak uważnie i bez ceremonji oglądającego jej pokój i nawet zaczęła nareszcie drżeć ze strachu, jakgdyby stała przed sędzią i panem swojej doli.
— Już późno... Już jest jedenasta? — zapytał, dotąd jeszcze nie podnosząc na nią oczu.
— Już... — wyszeptała Zosia. — O jest już, jest! — dodała nagle, jakby w tem znalazła punkt wyjścia: — właśnie wybiła u gospodarza... sama słyszałam... Jest.
— Przyszedłem do pani po raz ostatni — ciągnął ponuro Raskolnikow, chociaż i teraz był ledwie po raz pierwszy — może już pani nigdy nie zobaczę...
— Pan... wyjeżdża?
— Nie wiem... wszystko od jutra...
— Więc pan jutro nie będzie u pani Katarzyny? — zadrżał głos Zosi.
— Nie wiem. Wszystko zależy od jutra... Ale nie mówmy o tem: przyszedłem powiedzieć słówko...
Podniósł na nią zamyślone oczy i nagle spostrzegł, że sam siedzi, a ona ciągle jeszcze stoi przed nim.
— Czegóż pani stoi? Siadaj pani — wymówił nagle zmienionym, cichym i łagodnym głosem.
Usiadła. On życzliwie i prawie ze współczuciem popatrzył na nią przez chwilę.
— Jaka pani szczuplutka! Jaka to ręka! Zupełnie przezroczysta. Palce jak u nieboszczki.
Wziął jej rękę. Zosia uśmiechnęła się słabo.
— Ja zawsze taka byłam.