Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom II.djvu/70

Ta strona została uwierzytelniona.
— 68 —

reszcie, że jest aresztantem. Powiadają, że w Sewastopolu, zaraz po Almie, ludzie rozsądni strasznie się lękali, że tylko, tylko... i nieprzyjaciel nagłym atakiem odrazu weźmie Sewastopol; a gdy spostrzegli, że nieprzyjaciel rozpoczął oblężenie prawidłowe i otwiera pierwszą paralelę, to się tak podobno ucieszyli, tak się uspokoili ci rozsądni ludzie, bo, myślą sobie, zanim prawidła wszelkie przejdą, to i z jakie dwa miesiące upłynie... Pan się znowu śmieje, znowu pan nie dowierza? a to wypadki pojedyncze, zgoda; zacytowany przykład jest wyjątkiem! Ale widzi pan, panie Rodjonie, trzeba wziąć pod uwagę, że takich ogólnych wypadków, do których stosują się właśnie wszystkie formy i zasady prawne, na których są one oparte i zaciągnięte do ksiąg, nie ma wcale, bowiem każda sprawa, każdy, dajmy na to, występek, ledwie zostanie rzeczywiście dokonany, natychmiast staje się wyjątkiem; a jeszcze jakim nieraz: ani na odrobinę niepodobnym do dawnego. Zdarzają się niekiedy arcykomiczne wypadki tego rodzaju. Niechże zato zostawię pewnego z takich jegomościów samego: niech go nie biorę, nie niepokoję, ale niech on wie lub przynajmniej niech każdej godziny, każdej chwili podejrzewa, że cała jego tajemnica jest mi wiadoma i że ja go śledzę w dzień i w nocy, i niech będzie świadomie w nieustannem podejrzeniu i obawie, to dalibóg nie wytrwa, sam przyjdzie, a może nawet narobi takich cudów, że to samo już będzie wyglądało na dwa razy dwa, że tak powiem, będzie miało wygląd matematyczny, czego mi właśnie potrzeba. Stać się to może i z przebiegłym chłopem, a już z naszym bratem, współcześnie inteligentnym, i rozwiniętym w pewnym kierunku, tem ci bardziej. Bo, widzi kochany pan, to bardzo ważna rzecz zrozumieć w jakim kierunku jest człowiek rozwinięty. A nerwy, nerwy, pan o nich zupełnie zapomniałeś! Toć to wszystko dziś chore, chude, rozdrażnione!.. A ile to żółci w nich, żółci! Cała kopalnia, w swoim rodzaju! I pocóż mam się obawiać, że on nieskrępowany chodzi po mieście? Niech tam, niech sobie pospaceruje, niech tam, do czasu! Ja i tak wiem, że to moja ofiara i że nigdzie mi nie umknie! Bo i gdzie ma umykać, ha, ha! Za granicę może? Za granicę Polak umknie, ale nie on, tembardziej, że ja śledzę i przedsięwziąłem środki. W głąb ojczyzny może ucieknie? Ależ tam chłopi mieszkają, pra-