żonego własnym kosztem, ten właściciel, jakiś zbogacony niemiecki rzemieślnik, który za nic nie chciał przystać na zerwanie kontraktu i domagał się wynagrodzenia, przewidzianego w kontrakcie za zawód, pomimo, że pan Piotr zwracał mu lokal prawie z gruntu odnowiony. Również i w magazynie mebli ani chciano słyszeć o zwróceniu zadatku za kupione ale jeszcze nie odstawione do mieszkania meble.
— Wszakże dla mebli nie ożenię się! — zgrzytał zębami Łużyn i zarazem znowu błysnęła mu nadzieja. — Czyliż w istocie wszystko tak bezpowrotnie przepadło i skończyło się? Czyliż nie można jeszcze raz sprobować?
Myśl o Duni ponętnie połechtała go po sercu. Z męczarnią zniósł tę chwilę i gdyby można było samą tylko chęcią zamordować Raskolmikowa, Łużyn nie zawahałby się ani trochę.
— Błąd polegał jeszcze i na tem, że im wcale pieniędzy nie dawałem — myślał, ze smutkiem wracając do izdebki Lebieziatnikowa — i z czegom ja tak zżydział do licha? Nie było nawet żadnego wyrachowania! Zachciało mi się w nich mieć niewolników, chciałem, żeby patrzyli we mnie jak na Opatrzność, a oni... o! Pfu! Gdybym był im wydał w ciągu tego czasu z jakie półtora tysiąca na posag albo na prezenty, na pudełeczka różne, nessesery, błyskotki, materje i na wszystkie te fraszki, od Knopa lub z magazynu angielskiego, to zaraz wszystko byłoby inaczej, a zwłaszcza... pewniej! Nie tak łatwo by mi teraz odmówili! To ludzie tego rodzaju, że bezwarunkowo uważaliby sobie za obowiązek zwrócić, w razie odmowy, i prezenty i pieniądze. A zwracać byłoby trudno i żal! A i sumienie by wymawiało: jakto, tak odrazu wypędzić człowieka, który do tego czasu był tak szczodrobliwy i nawet dość delikatny?... Hm! Palnęło się głupstwo!
I zgrzytnąwszy jeszcze raz, pan Piotr w duchu nazwał siebie durniem skończonym.
Doszedłszy do takiego wniosku, powrócił do domu dwa razy gorszy i więcej rozdrażniony, niż wyszedł. Przygotowania do stypy w pokoju pani Katarzyny zaciekawiły go nieco. Słyszał soś nawet wczoraj o tej stypie; ale wobec własnych kłopotów, uszło to jego uwagi. Dopiero rozmówiwszy się z panią Lippewechsel, zajętą w nieobecności pani Katarzyny (znajdującej się na cmentarzu) nakry-
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom II.djvu/91
Ta strona została uwierzytelniona.
— 89 —