jako wdowa po urzędniku, mogłaby może dostać roczną pensję, tytułem jednorazowego wsparcia. Czy aby tylko nie za to zostałem zaproszony? He-he.
— Ja także nie mam zamiaru iść — rzekł Lebieziatnikow.
— Jeszcze czego! Toć żeś ją pan ogrzmocił własnoręcznie. Wstyd naturalnie, he, he, be!
— Kto ogrzmocił? Kogo? — nagle wybuchnął i aż poczerwieniał Lebieziatnikow.
— A no pan, wdowę, będzie temu z miesiąc czasu! — Słyszałem o tem wczoraj... Takie to zasady!... A i kwestja kobieca pohulała sobie. He, he, he!
I pan Piotr, jakby zadowolony, zaczął znów liczyć na liczydłach.
— To wszystko bajki i plotki! — wybuchnął Lebieziatnikow, który zawsze lękał się wspomnienia o tej scenie — to wcale nie tak było!... To było co innego... Źle pana poinformowano: plotki! Broniłem się tylko poprostu. Ona sama pierwsza rzuciła się na mnie z pazurami... Ona mi cały jeden faworyt wydarła... Zdaje mi się, że każdy człowiek ma prawo bronić swojej osoby. Zresztą, nikomu nie pozwolę zadawać sobie gwałtu, z zasady. Bo to już prawie despotyzm. Cóż, więc miałem, stać tak przed nią? Odepchnąłem ją tylko...
— He, he, he! — złośliwie uśmiechnął się Łużyn.
— Pan dlatego zaczynasz, żeś pan sam zły i zirytowany... A to głupstwo i wcale, wcale nie dotyczy kwestji kobiecej! Źleś pan zrozumiał: sądziłem nawet, że jeżeli już zostało przyjęte, że kobieta jest równą mężczyźnie we wszystkiem, nawet w sile co już twierdzą, więc i pod tym względem powinna być równość. Naturalnie zorjentowałem się dopiero później, że taka kwestja nawet istnieć nie powinna, bo nie powinno przyjść do bójki i że wypadki bójki w przyszłem społeczeństwie będą niemożliwe... i że dziwnem jest, istotnie, szukać równości w bójce. Nie jestem ja taki płupi... chociaż bójki faktycznie istnieją... to jest potem ich nie będzie, ale teraz zdarzają się jeszcze... tfu! Do licha! Z panem, to zawsze człowiekowi się pomiesza! Nie dlatego nie pójdę na stypę, że była ta nieprzyjemność. Poprostu, z zasady nie pójdę, ażeby nie przyjmować udziału w głupim zwyczaju urządzania stypy... oto dlaczego! Zresztą, można byłoby i pójść, tak tylko, żeby się
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom II.djvu/96
Ta strona została uwierzytelniona.
— 94 —