Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom II.djvu/97

Ta strona została uwierzytelniona.
— 95 —

pośmiać... Szkoda, że popów nie będzie. Bezwarunkowo poszedłbym.
— To jest, niby siąść do proszonego stołu i oplwać zarówno stół jak i tych, którzy pana zaprosili. Tak niby?
— Wcale nie oplwać, lecz protestować. Mam projekt na celu. Mogę współdziałać kształceniu i propagandzie. Każdy człowiek powinien kształcić i propagować, i im śmielej tem lepiej. Mogę rzucić myśl, ziarno. Z tego ziarna wyrośnie fakt. Czem ja ich obrażę? Z początku obrażą się, a potem sami zobaczą, że byłem dla nich pożyteczny. Oskarżono u nas Terebjewową (tę, co teraz jest w komunie), że gdy zbiegła od rodziny i... oddała się, to napisała do matki i ojca, że nie chce żyć pośród przesądów i zawiera ślub cywilny, i że niby to miało być za brutalne względem rodziców, że można było ich oszczędzić, napisać delikatniej. Według mnie, wszystko to bajki, i wcale nie trzeba było delikatniej, przeciwnie, tu właśnie trzeba prostować. Taka Warenz naprzykład, siedem lat z mężem przeżyła, dwoje dzieci rzuciła i od jednego zamachu wycięła mężowi: „Doszłam do przekonania, że nie mogę być z panem szczęśliwą. Nigdy panu nie przebaczę, żeś mnie pan oszukiwał, ukrywał przede mną, że istnieje inny ustrój społeczny, komuna. Niedawno dowiedziałam się o tem od pewnego podniosłego człowieka, któremu się też oddałam, i wraz z nim zaprowadzam komunę. Mówię otwarcie, bowiem oszukiwanie pana, uważam za rzecz nieszlachetną. Zostań pan jak się panu spodoba. Nie spodziewaj się, ażebym wróciła, zanadto jesteś zacofany. Życzę panu szczęścia.“ Oto jak się pisze tego rodzaju listy.
— A ta Terebjewowa, wszak to ta sama, o której to pan niedawno mówiłeś, że zawarła trzeci ślub cywilny?
— Właściwie mówiąc, dopiero drugi! Ale chodźby nawet czwarty, chodźby piętnasty, to nic do tego! I jeślim, kiedy żałował, że mię odumarli ojciec i matka, to oczywiście tylko teraz. Kilkakrotnie marzyłem o tem, że gdyby oni żyli, jakżebym ich ogrzał protestem! Umyślnie bym do tego doprowadził... Co tam jakieś liche grubjaństwo tfu! Jabym im pokazał! Jabym ich zadziwił! Doprawdy, szkoda, że nie mam nikogo!
— Żeby zadziwić! He, he! No, to niech sobie tam będzie zresztą, jak się panu podoba — przerwał Łużyn —