Strona:PL Florian Batmendy.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

cieńczyły, iednakowoż przyidź do mnie á ia będę ſię ſtarał, i obaczę... . Ah Panie! iuż to piętnaście dni iak czekałem mowić z twoią Wielkością, nie mam żyć z czego i iużbym z nędzy to zakończył życie gdyby żołnierz, dawny kolega, nie dzielił zemną ſwoiego żołdu. Oto dobry żołnierz, odpowiedział Wezyr, iakże to ieſt rzecz tkliwa, Krolowi o tym doniosę, obacz ſię zemną, wiesz że cię kocham... . Mowiąc te ſłowa odwrocił, nazaiutrz Bekir przyszedłszy znalazł drzwi zamknięte, wyszedł więc z Pałacu i z Miaſta z poſtanowieniem w całym biegu życia ſwoiego do niego ſię nie wrocić.

Po nad brzegiem rzeki Zender, rzuca ſię pod iedno drzewo, tam czyni uwagi nad niewdzięcznością Wezyrow, nad ſwoiemi ktore ucierpiał nieszczęściami i nad temi co mu ieszcze groziły. Nie mogąc wytrzymać ſmutnych myśli ktore mu ſię przed oczyma ſnuły, powſtaie, chcąc ſię rzucić w rzekę, ale czuie ſię bydź wſtrzymanym od żebraka kto-