Strona:PL Florian Batmendy.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

ſtania ſię życie nasze nieszczęśliwości było paſmem, nie ſpotkaliśmy ſię z Batmendy za ktorąśmy wszyscy biegali.

Wierzę temu, odpowiada ſtaruszek ktory zawsze zoſtawał przy ſtole, z tąd ſię nie ruszyłem. Jakto?... krzyknął Mezoru... ty to ieſteś?..... Ja ieſtem Batmendy, odpowiedział ſtaruszek, to niedziw że mnie nie poznaiecie boście mię nigdy nie widzieli, ale pytaycie ſię Tai, pytaycie ſię dobrey Aminy, i tych wszyſtkich małych dzieci, iż niemasz żadnego, ktoryby nie wiedział mego nazwiſka. Piętnaście lat iuż z niemi mieszkam i ieſtem u nich iak u ſiebie, iednegom dnia ztąd wyszedł, a ten był w ktorym Amina utraciła ſwego Oyca, ale przyszedłem i przyrzekłem ſobie na ieden krok ztąd ſię nieoddalać, do was należy Mospanowie awanturnicy, ieżeli ſię im podoba zabrać zemną znaiomość, będzie mię to cieszyło, ale ieżeli ſię oto ſtarać nie będziecie, obeydę ſię, nie ieſtem przykry, trzymam ſię