moralnym, czujące na swojej twarzy uderzenie ręki niemiecko-rosyjskiego „barina“, poniewierane, męczone niedolą własną i cudzą, czujne było na każdy dźwięk krzywdy nie urojonej ale rzeczywistej. Upokorzenie moralne, w jakiem żył cały ruski naród pod opieką „wostocznego cara“ było pierwszem zrozumieniem, pierwszem drgnieniem patrjotycznem przyszłego poety. To też bohaterem w Katerynie wcale nie był Polak, ale żołdak moskiewski. To, co możnaby nazwać poczuciem patrjotycznem w poezji Szewczenka, przypada prawie całkowicie na późniejszy okres twórczości. Wszystko, co tchnęło nienawiścią do Lachów, odpowiadało urzędowemu nastrojowi ruskiego społeczeństwa, a raczej tej jego części, która stanowiła ówczesną rosyjsko-ruską inteligencję. To też tematy historyczne poetyckich utworów Szewczenki przedewszystkiem miały bardzo przychylny odgłos za Dnieprem, nie wyłączając i „Kubańców“, tych rozbitków Siczy, którzy przytułek dla siebie znaleźli pod szczytami Kaukazu. Były to tematy przeważnie polsko-ruskie. Walk i niedoli ruskiego społeczeństwa w Ukrainie moskiewskiej — tak nazywano po traktacie Andruszowskim lewobrzeżną Ukrainę — w owym czasie Szewczenko prawie nie dotykał.
Pierwszy zbiorek jego poezji pod tytułem „Kobzar“ wyszedł w r. 1840. Szewczenko, jako ukończony uczeń Akademji sztuk pięknych w Petersburgu, przyjechał na Ukrainę poprzedzony już sławą, nie tyle malarza ile poety.
Nie mamy zamiaru pisania bodaj najmniejszego szkicu biograficznego Szewczenki, ale musimy dotykać tych sfer, tych warunków życia, które wpływały na rozwój jego talentu i charakter jego, które były poniekąd psychologicznymi etapami w rozwoju umysłowości poety, wpływając, nieraz bardzo znacząco, na zmianę jego przekonań i na poznanie najwykształceńszej warstwy własnego społeczeństwa.
Takiego zgrupowania, któreby można nazwać mniej lub więcej narodowo wykształconem społeczeństwem ruskiem na prawobrzeżnej Ukrainie nie było wcale. Jedynie drobna cząstka urzędników, do których możnaby przystosować ten tytuł, siedziała cicho jak mysz pod miotłą, nie popisując się bynajmniej ze swoim małoruskim patrjotyzmem — tak było to rzeczą niebezpieczną. Inaczej się działo na lewym brzegu Dniepru: tam istniała, po za urzędnikami, liczna nader warstwa zamożnych właścicieli ziemskich — Genłagany, Koczubeje, Hanaki, Hohole, Lizohuby i wiele innych potomków niegdyś starszyzny kozackiej, która z czasem przeobraziła się w „pomieszczyków“ rosyjskich, hodowanych już w rosyjskiej szkole, na tle rosyjskiej polityki, w rosyjskim duchu i kształconych wpływem rosyjskiej kultury. Pod względem towarzyskim byli to Rosjanie bez skazy, nie różniący się niczem od arystokracji rosyjskiej — jak dom X. X. Repninów i in.
Tak wyglądało z wierzchu to towarzystwo, ta sfera, w której znalazł się Szewczenko. Fizjognomja moralna, duchowa tej sfery bardzo była różną od jej, że tak powiem, salonowego wyglądu. Bezbrzeżne próżniastwo, bezcelowość i bezmyślność życia wytworzyły w tem społeczeństwie dwa prądy: górny, gdzie się bawiono, m. w. po europejsku, rozmawiano o polityce po francusku, tańczono na zabój i upijano się szampanem. Panowała tu gościnność szeroka, płynąca z dostatku i bogactwa, na to pracował chłop ruski. Drugi prąd reprezentowało średnie obywatelstwo, które, acz było ruskiem z krwi i pochodzenia, było rosyjskiem z kultury tak samo jak arystokracja rosyjska, z którą się łączono dla zabawy. Ale na dnie tej drugiej warstwy tkwiły jednak pewne okruszyny pojęć o odrębności narodowej, które, chociaż nigdy nie manifestowały się żadnym protestem przeciwko panowaniu despotyzmu rosyjskiego, sięgającego wpływem swoim aż do domu, aż do rodziny, niepozbawione jednak były sympatji narodowych ruskich. Nic w tej sferze nie robiono dla literatury ruskiej, ale po za urzędowym niejako językiem rosyjskim nawet w domu, chętnie czytywano to, co w bardzo miniaturowym zakresie produkowała literatura małoruska. Ta sfera, ta warstwa powitała Szewczenka entuzjastycznie. I słusznie. Po za Kwitkami, Hułakami etc. był to pierwszy człowiek, pierwszy poeta, który do literatury ruskiej wprowadził narzecze ludowe, i z niesłychaną dotychczas potęgą uczucia, przemówił o przeszłości słowem pełnem siły, obrazowości i muzyki. Nikt nie pytał o prawdę historyczną w poezji, ale zachwycał się wspaniałością obrazów, potęgą liryki i głęboką intuicją poetycką — szczególnie w utworach o temacie historycznym.
(C. D. N.)
Strona:PL Fr Rawita-Gawroński - Taras Szewczenko i Polacy.djvu/04
Ta strona została uwierzytelniona.