śród „swoich“ na Ukrainie. Charakteryzują one lepiej współczesne mu społeczeństwo ruskie niż długie opisy.
Mynajut’ dni, mynajut’ noczi,
Mynaje lito, szełestyt’
Pożowkłe łystia, hasnut’ oczi,
Zasnuły dumy, serce spyt’,
I wse zasnuło. I ne znaju
Czy ja żywu, czy dożywaju,
Czy tak po świtu wołoczuś,
Bo wże j ne płaczu j ne śmijuś…
Serce poety, zdrętwiałe w tej nicości duchowej, w jakiej żyć musiał, sam los ślepy, owe starożytne fatum wyzywało do walki.
Dołe, de ty? Dołe, de ty?
Nema nijakoi!
Koły dobroi żal, Boże,
To daj złoi, złoi![1]
Wołanie to nie przeszło bez echa. Pobyt w Orsku, Orenburgu, nad morzem aralskiem pozwolił mu odczuć w całej pełni „złą dolę“.
Zaledwie miał czas Szewczenko zżyć się z ludźmi w Orenburgu i drogą wyrozumiałości uzyskać dla siebie trochę ulgi, padł na niego nowy „donos“. Poeta był skazany na służbę w szeregach jako prosty żołnierz z dodatkiem, którego dzikość trudno zrozumieć: zabroniono mu malować i pisać. Był to wyrok jakiejś strasznej śmierci: po prostu przymusowe samobójstwo. Nic dziwnego, że Szewczenko bronił się: malował i pisał ukradkiem. Niepodobna było nie tolerować tego. Znalazł się jednak „wierny poddany“, prawdziwy „knut w ręku kata“, który doniósł władzy, że Szewczenko maluje i pisze. To wywołało zesłanie go do fortu Nowopetrowska. Zbudowano go na wschodnim wybrzeżu Kaspijskiego morza, aby powstrzymywać, jak mówiono, bunty i swawolę Kirgizów. A bunty były następstwem tego że Kirgizi, którzy w stepach mieli wolne koczowiska, nie chcieli poddać się Moskwie.
(C. D. N.)
- ↑ Wydanie I. Franka, t. I, 375.