W nieskończoności tkwią, jako kotwice,
Rzucone w przepaść, w zmrok i tajemnice,
Ten wie, jak można uczuć się spokojnym,
Czystym i cichym, i blizkim wieczności,
I zapatrzonym w światło, i dostojnym,
I przodującym ludzkości.
Któż z tych, co kiedyś dosięgli tych szczytów,
Nie zna Keplera modlitw i zachwytów?
O! nieśmiertelny prawdy oblubieńcze!
Duchu, co niczem ziemskiem, ni znikomem
Nie gasisz żądz swych, lecz wpatrzony w tęczę
Słonecznych światów, rośniesz ich ogromem,
I wzlatasz, ponad serc bicie i drżenie,
Tam, gdzie jest prawda, Bóg, ty, — i milczenie, —
O Duchu! czyż się nie czujesz czemś świętszem,
Czemś innem, wyższem nad tłum, co się wzrusza?
Czyż ukochaniem światła najgorętszem
Nie potężnieje twa dusza?
Czyż nie jest większym umysł, co docieka
Prawdy, od królów?... Niemal — od człowieka?
Pieśni potęga tłum wrzący porywa
Do tych poziomów, gdzie pieśniarz przebywa,
I wieść go może od światła do cienia,
Od bohaterstwa aż do upodlenia.
Strona:PL Fragmenty Konopnicka.djvu/089
Ta strona została uwierzytelniona.