W twarz ci gdzieś pryśnie u białej kaskady,
Albo uprzędzie dla mgły rąbek blady,
Albo w najdroższem tobie błyśnie oku.
Nie skarż się! Iskra, co gasnąc ulata,
Jak duch zdmuchnięty w wysiłku daremnym
O atom światła nie zuboży świata,
Choć zniknie w zmierzchu tajemnym...
Ta sama iskra, tchnięta gromem słowa,
Przebiegnie ogniem przez wzruszone tłumy,
Lub, jako strzała burzy piorunowa,
Rozwali prastare tumy.
Nie skarż się bracie! Ostatnie westchnienie,
Które bez jęku, bez szmeru, bez skargi,
Rozchyla blade, konające wargi,
Nie leci w nicość i wieczne milczenie...
Ono się zbudzi, jak wicher nawalny,
Co łamie maszty i żagle napręża,
Lub jako okrzyk ludów tryumfalny
Gdy sprawiedliwość zwycięża!
Sił swoich nigdy nie roni przyroda,
Ale je w wiecznym utrzymuje ruchu,
I w tajemniczym istnienia łańcuchu
Nic ich nie ujmie, i nic ich nie doda...
Choćby ocean podniósł się w błękity,
Strona:PL Fragmenty Konopnicka.djvu/165
Ta strona została uwierzytelniona.