szczała mnie, odkąd umarł mój biedny tatuś.
Posłuszeństwem nie grzeszyła ona nigdy. Wolę swoją musiała mieć zawsze od urodzenia i było w niej coś jakby wyraz cichej zaciętości, od którego Miss Minchin robiło się zawsze nieswojo. I godna dama czuła i teraz, że może lepiej będzie zbyt się przy swojem żądaniu nie upierać. Spojrzała tylko na nią, jak mogła najsurowiej.
— Nie będziesz teraz miała czasu na lalki, — rzekła; — będziesz musiała pracować, będziesz musiała zmienić się i starać się być użyteczną.
Sara utkwiła swoje wielkie, dziwne oczy w twarzy wychowawczyni i milczała.
— Wogóle wszystko bardzo się zmieni na przyszłość, — ciągnęła dalej Miss Minchin. — Posłałam po ciebie, aby z tobą pomówić i aby cię dokładnie objaśnić o wszystkiem. Ojciec twój umarł; nie masz przyjaciół, nie masz majątku, nie masz swego domu, nie masz nikogo na świecie, ktoby o ciebie dbał.
Drobna, pobladła, śniada twarzyczka
Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Co się stało na pensyi.djvu/012
Ta strona została uwierzytelniona.