o! wtedy Sara nie znajdowała w Emilce tego, czego wrażliwe jej, dumne i osamotnione serduszko łaknęło; Emilka siedziała na starem krześle i patrzała.
Pewnego takiego wieczoru, gdy wróciła do izdebki zziębnięta, głodna, z burzą szalejącą w drobnej piersi, wydało jej się spojrzenie Emilki takie bezmyślne, wypchane trocinami, nogi i ręce takie bezradne i bez wyrazu, że Sara straciła panowanie nad sobą.
— Teraz umrę chyba! — wyrzekła.
Emilka patrzała.
— Dłużej tego nie zniosę! — mówiło biedne dziecko, drżąc całe. — Wiem, że umrę. Jestem przemarznięta, przemoczona, zmęczona śmiertelnie. Tysiące mil dziś przebiegłam, a one tylko popychały mnie i poszturchiwały od rana do wieczora. A dlatego, żem tej ostatniej rzeczy, po którą mnie posłały, znaleźć nigdzie nie mogła, nie chciały mi dać kęsa chleba nawet na kolacyę. Ludzie śmiali się też ze mnie, gdym w podartych bucikach poślizgnęła się i w błoto upadła. Pokryta
Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Co się stało na pensyi.djvu/023
Ta strona została uwierzytelniona.