był on źródłem utrapienia Miss Minchin, ponieważ wydawało się, że dziecko nie słyszy złych i obelżywych wyrazów do siebie skierowanych, lub jeśli słyszy, że jej takowe zupełnie są obojętne. Czasami w samym środku potoku swych niepoczciwych i okrutnych słów napotykała Miss Minchin owe dziwne, niedziecinne oczy utkwione w siebie z wyrazem jakby uśmiechu pełnego pobłażliwej dumy i godności. Miss Minchin niewiedziała oczywiście, że właśnie w tej chwili Sara mówiła do siebie.
— Wcale nie wiesz, że takie rzeczy mówisz do księżniczki i że gdybym zechciała, to mogłabym ręką tylko skinąć i skazać cię na śmierć. Żal mi cię tylko, właśnie dla tego, że jestem księżniczką, ty zaś stare, głupie, biedne, pospolite stworzenie i nie potrafisz już być inną.
Bawiło ją to więcej niż cokolwiekbądź na świecie; a choć to zabawne było i dziwaczne nawet, przecież znajdowała w tem pokrzepienie i nie było to dla niej złem wcale. Istotnie uchroniło ją to od stania
Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Co się stało na pensyi.djvu/039
Ta strona została uwierzytelniona.