żebraczki. Weszła do sklepu. Ciepło tu było i rozkoszna woń świeżego pieczywa rozchodziła się dokoła. Piekarka była właśnie w trakcie dokładania świeżych bułeczek w oknie wystawowem.
— Przepraszam panią — odezwała się Sara. — Czy pani nie zgubiła przypadkiem czterech pensów, srebrnej czteropensowej monety? — I wyciągnęła ku niej rękę, pokazując drobny pieniążek.
Kobieta spojrzała na niego, potem na nią — na jej wymowną, zbiedzoną twarzyczkę, na spłowiałą, zniszczoną, wykwintną niegdyś sukienkę.
— Uchowaj Boże! nie — odparła — znalazłaś.
— Tak jest w rynsztoku — rzekła Sara.
— Zatrzymaj go sobie zatem — powiedziała piekarka. — Kto wie? może z tydzień leżał i Bóg raczy wiedzieć kto go zgubił. Nie dowiemy się tego nigdy, to pewna.
— Wiem o tem — mówiła dziewczynka — lecz w każdym razie wolałam panią spytać.
Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Co się stało na pensyi.djvu/050
Ta strona została uwierzytelniona.