sobie jedną tylko — rzekła do siebie cichym głosem. — A z oczu jej odgadłam, że byłaby zjadła wszystkie sześć.
Spojrzała w kierunku niknącej w dali drobnej, nędznie odzianej postaci i taka czuła się wzruszona, jaką już dawno nie była.
— Szkoda, że tak prędko mi uciekła — rzekła. — Jak mi Bóg miły, powinnam jej była dać conajmniej z tuzin.
Potem zwróciła się do dziecka.
— Czyś głodna jeszcze?
— Zawszem głodna — brzmiała odpowiedź — ale już teraz nie taka bardzo głodna, jak poprzednio.
— Chodź ze mną — rzekła piekarka i otworzyła drzwi do sklepu.
Dziewczynka wstała i wsunęła się za nią. Wydawało się czemś nieprawdopodobnem, aby jej wolno być miało wejść do ciepłego pokoju pełnego wybornego pieczywa. Nie wiedziała co będzie, nie dbała nawet o to.
— Ogrzej się — rzekła kobieta, wskazując na płonący na kominku ogień
Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Co się stało na pensyi.djvu/055
Ta strona została uwierzytelniona.