wdrapała się na ramię i zajrzała do ucha, potem wzięła w łapkę promień jej włosów, wyglądała przytem smutno, poważna, lecz niewzruszona. Na ogół można było przypuszczać, że z Sary jest kontenta.
— Muszę cię odnieść do twego pana — rzekła dziewczynka, — jakkolwiek mi bardzo przykro, że to muszę zrobić. Ach coby to człowiek miał z ciebie za towarzystwo!
Zdjęła sobie małpkę z ramienia, posadziła na kolanach i dała jej kawałek ciastka. Małpka siedziała i skubała ciastko, potem przechyliła głowę w jedną stronę, w drugą, spojrzała, zmarszczyła czoło, znów skubała ciastko, wszystko zaś robiła w bardzo uprzejmy sposób.
— No, ale już czas na ciebie, — rzekła w końcu Sara; wzięła małpkę na ręce, aby ją znieść na dół. Tymczasem małpce najwidoczniej bardzo się to podobało i nie miała zamiaru stąd wychodzić, gdy bowiem doszły do drzwi, uwiesiła się u szyi Sary i zaskrzeczała ze złości.
— Nie trzeba być taką niewdzięczną
Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Co się stało na pensyi.djvu/081
Ta strona została uwierzytelniona.