— On ma krzywe plecy — rzekła — dlatego jest taki zły. Jako młody człowiek był zgryźliwy i mimo swej fortuny niczego dobrego nie zaznał, dopóki się nie ożenił.
Mary zwróciła oczy na mówiącą, mimo że usiłowała udać obojętną. Nie myślała nigdy o tem, że garbus mógł się ożenić, i była nieco zdziwiona. Spostrzegła to pani Medlock, a jako niewiasta bardzo gadatliwa ciągnęła dalej z większym zapałem. Był to jedyny sposób skrócenia nudnej podróży.
— Ona — to było słodkie, śliczne stworzenie, a on byłby dla niej na kraniec świata poszedł po źdźbło trawy, gdyby tego zapragnęła. Nikt nie przypuszczał, że go zaślubi, a jednak zaślubiła. Ludzie mówili, że to zrobiła dla pieniędzy, ale to nieprawda, nieprawda! — dodała z przeświadczeniem. — Gdy umarła...
Mary mimowoli poruszyła się.
— Ach! Więc umarła! — wykrzyknęła, niewiele myśląc. Przypomniała sobie była bajkę francuską, którą niegdyś czytała «Riquet à la Houpe». Bajka mówiła o biednym garbusku i cudnej księżniczce, i naraz zrobiło jej się żal pana Archibalda Craven’a.
— Tak, umarła — powiedziała pani Medlock — i odtąd zdziwaczał jeszcze więcej. Nie dba już o nikogo. Ludzi widzieć wcale nie chce. Po największej części wyjeżdża, a gdy jest w Misselthwaite Manor, to zamyka się w skrzydle zachodniem domu i tylko Pitchera dopuszcza do siebie. Pitcher to już stary dziad, ale opiekował się nim niegdyś, gdy był dzieckiem jeszcze, i zna dobrze jego usposobienie.
Było to wszystko dziwne, jak w bajce, i Mary wcale wesoło nie usposobiło. Dom o stu pokojach, wszystkich prawie zamkniętych i zaryglowanych — dom na krańcu wrzosowiska, wszystko to było dziwnie niewesołe. I ten człowiek, garbaty, który się także zamykał na dziesięć spustów! Mary patrzyła oknem z zaciśniętemi wargami, i zdało jej się rzeczą
Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Tajemniczy ogród.djvu/023
Ta strona została uwierzytelniona.