państwa nie są docna głupie, kiedy od maleńkości niańki je myją i ubierają, i na spacer prowadzą, jak te lalki!
— W Indjach są zupełnie inne zwyczaje — rzekła Mary pogardliwie. Już jej to gderanie kością w gardle poczęło stawać.
Lecz Marta niełatwo się detonowała.
— Hm, ja zaraz spostrzegłam, że to tam całkiem musi być inaczej — odrzekła serdecznie. — A ja myślę, że to wszystko przez to, że tam tyle tych czarnych, zamiast poczciwych, białych ludzi. Jakem usłyszała, że panienka z Indyj przyjeżdża, tom myślała, że panienka też jest czarna.
Mary wściekła usiadła na łóżku.
— Co! — zawołała — co! Myślałaś, żem Hinduska! — ty — ty, córko świni!
Marta spojrzała przelękła i sponsowiała.
— Na kogo panienka tak mówi? — rzekła. — Nie wolno panience tak się złościć, i nie powinna panienka tak brzydko mówić. A ja przeciw tym czarnym to nic nie mam. Księża to nam mówią i piszą, że oni są nawet bardzo pobożni. A mówią i to, że choć to czarny, ale zawsze on też człowiek i bliźni. Jeszczem nigdy w życiu nie widziała czarnego człowieka i okrutniem się cieszyła, że nareszcie zobaczę choć jednego zbliska. Jakem tu rano weszła zapalić na kominku, tom się do panienki łóżka przyczołgała cichutko i kołderki cichutko uchyliłam, żeby na panienkę spojrzeć. A tu panienka biała! — rzekła z rozczarowaniem — nie czarniejsza, niż ja — choć panienka ode mnie znów żółciejsza.
Mary już nie usiłowała nawet zapanować na swą wściekłością i upokorzeniem.
— I ty myślałaś, żem Hinduska! I ty śmiałaś! Nie masz żadnego pojęcia o Hindusach! To nie są ludzie, to są sługi, którzy ci się muszą kłaniać. Nic nie wiesz o Indjach — i wogóle o niczem pojęcia nie masz.
Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Tajemniczy ogród.djvu/035
Ta strona została uwierzytelniona.