dziobuje coś z ziemi, żeby czasem nie myślała, że za nią tu przyleciał. Ale Mary wiedziała, że właśnie za nią podążył, i zdumienie, a równocześnie radość taka ją opanowała, że poczęła drżeć.
— Więc mnie pamiętasz! Pamiętasz! — wołała radośnie. — Jesteś najśliczniejszy na całym świecie!
Świergotała, szczebiotała, przypochlebiała mu się, a on skakał i ogon rozkładał, i ćwierkał. Zdawało się, że rozmawia. Czerwona kamizelka jego była jak jedwabna, a drobną pierś wydymał i puszył się, i był przytem taki drobny, a taki śliczny, jakby rzeczywiście chciał jej pokazać, że to gil może być podobny do człowieka. Mary zapomniała, że kiedykolwiek w życiu była rozkapryszona, gdy ptaszek pozwolił jej coraz więcej do siebie się zbliżać i nachylić się, i rozmawiać, i usiłować wydawać dźwięki do świergotu jego podobne.
Och! i pomyśleć, że ptaszek pozwolił jej tak blisko do siebie podejść! Wiedział on dobrze, że za nic na świecie nie wyciągnęłaby do niego ręki i nie wystraszyła najdrobniejszym ruchem. Wiedział, bo był jak prawdziwy człowiek — tylko z wszystkich ludzi najśliczniejszy. Mary tak była szczęśliwa, że lękała się odetchnąć.
Klomb nie był zupełnie pusty. Nie było w nim tylko kwiatów — zaś zimnotrwałe przycięto. Były jednakże od tyłu klombu mniejsze i większe strzyżone krzewy, a podczas gdy tak gil skakał wśród nich, Mary spostrzegła, że przeskoczył grudkę świeżo poruszonej ziemi. Przystanął na niej, by poszukać owada. Ziemia była poruszona przez psa, który polował na kreta i wydrapał głęboką jamę.
Mary patrzała, nie wiedząc, skąd się tu wzięła taka głęboka dziura, a patrząc, dostrzegła coś nawpół zagrzebanego w świeżo wyrzuconej ziemi. Było to coś w rodzaju kółka z mocno rdzą okrytego żelaza lub mosiądzu, a gdy ptaszek pofrunął na pobliskie drzewo, Mary wyciągnęła rękę i przed-
Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Tajemniczy ogród.djvu/071
Ta strona została uwierzytelniona.