lepiej ogród dokoła i porachujmy, ile jest uschniętych, ile żywych.
Dziewczynka cała drżała z zapału, Dick niemniej był przejęty. Szli więc od drzewa do drzewa, od krzewu do krzewu. Dick nie wypuszczał noża z ręki i pokazywał jej różne rzeczy, które jej się cudem wydały.
— Rosną one wprawdzie dziko — rzekł — lecz te silniejsze jednak się ostały. Słabsze poschły, lecz zato te inne rozrastały się i rozrastały, i puszczały pędy młode, aż dziw! Niech panienka spojrzy! — i nagiął grubą, szarą, jakby suchą gałąź. — Mógłby kto myśleć, że to drzewo suche aż do korzenia, ale ja temu nie wierzę. Przytnę przy ziemi, to zobaczymy.
Przyklęknął i nadciął bezlistną gałąź trochę nad ziemią.
— A co! Nie mówiłem! — wyrzekł uradowany. — W środku drzewo żywe, zielone. Niech panienka zobaczy!
Zanim to wyrzekł, Mary klęczała już na ziemi, cała pochłonięta i we wzrok zamieniona.
— Kiedy takie zielone i wilgotne, to żyje — tłumaczył.— A jak w środku suche i łatwo się łamie, jak ten tutaj kawałek, którym odciął, to już po niem. Ten oto pień gruby jest żywy, i te świeże gałązki z niego puszczają, i jak się suszki powycina, obkopie dokoła i będzie się staranie miało o nim, to zupełnie wydobrzeje. — Zatrzymał się, wzniósł wzrok ku górze na zwieszające się i pnące gałązki i dodał:
— W lecie to tutaj będzie cała powódź róż!
Chodzili od krzewu do krzewu, od drzewa do drzewa. Dick był silny, nożem zręcznie się posługiwał, wiedział, gdzie suchą gałąź wyciąć, umiał określić, która rzeczywiście uschnięta, a w której, mimo pozoru, życie młode zamknięte. Po upływie pół godziny Mary zdawało się, że teraz i ona potrafi to wszystko, a gdy Dick nacinał sucho wyglądającą gałąź, miała ochotę krzyczeć z radości, gdy dostrzegła najmniej-
Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Tajemniczy ogród.djvu/109
Ta strona została uwierzytelniona.