Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Tajemniczy ogród.djvu/134

Ta strona została uwierzytelniona.

żeś snem była tylko. Jeśliś jest naprawdę, to usiądź tu, na tym dużym fotelu i opowiadaj. Chciałbym wiedzieć coś o tobie.
Mary postawiła swą świecę na stoliku przy łóżku, sama zaś zasiadła wygodnie w miękkim fotelu. Nie miała wcale ochoty stąd odchodzić. Pragnęła zostać w tajemniczo ukrytym pokoju i rozmawiać z tym zagadkowym chłopcem.
— O czem chcesz, bym ci opowiadała? — spytała.
Colin chciał wiedzieć, od jak dawna była w Misselthwaite; chciał wiedzieć, na którym korytarzu znajdował się jej pokój; chciał wiedzieć jeszcze, co robiła; czy również nie lubiła stepu, jak on; gdzie mieszkała, zanim przybyła do Yorkshire. Mary odpowiadała na te pytania, jak i na wiele innych jeszcze, on zaś leżał nawznak na poduszkach i słuchał. Prosił ją, by mu opowiadała dużo o Indjach i o swej podróży przez ocean. Dziewczynka zauważyła, że Colin wskutek swego kalectwa nie znał wielu zabaw i gier, znanych innym dzieciom. Jedna z jego opiekunek nauczyła go czytać, gdy był jeszcze bardzo mały; teraz ciągle czytał i oglądał obrazki z wykwintnych wydawnictw.
Choć ojciec Colina rzadko widywał go, przysyłał mu jednakże mnóstwo pięknych rzeczy dla rozrywki. Jego wszakże nic nie zdawało się bawić. Mógł mieć zawsze wszystko, czegoby zażądał, natomiast nie kazano mu nigdy robić nic, coby się z wolą jego nie zgadzało.
— Każdy musi robić to, co mnie się podoba — rzekł obojętnie. — Gniew mi bardzo szkodzi. Nikt nie wierzy, bym mógł żyć długo.
Powiedział to takim tonem, jakby się z tą myślą zżył, i jakby mu to wszystko było całkiem obojętne. Dźwięk głosu Mary zdawał się być mu miły. Gdy mówiła, słuchał jej zaciekawiony, choć śpiący. Kilka razy zdawało jej się, że zaczął zapadać w drzemkę. Lecz naraz znów stawiał pytanie, które dawało im nowy temat do rozmowy.